Mityczne wpływy Kościoła. „Jest jak ONZ, dlatego nie ma co płakać po papieżu”

Mityczne wpływy Kościoła. „Jest jak ONZ, dlatego nie ma co płakać po papieżu”

Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło: Shutterstock
Ochom i achom na temat pontyfikatu Franciszka nie ma końca. Próbę wykorzystania jego śmierci do rozmaitych politycznych celów oczywiście rozumiem, ale czy naprawdę nikt nie zauważył, jak dramatycznie nieistotne stały się działania papiestwa? Jak bardzo zmalał wpływ Kościoła na rzeczywistość?

Franciszek jeszcze nie spoczął w grobie, a już dokonał pierwszego cudu, a mianowicie uruchomił masowe podróże w czasie. Uprawiają je zarówno jego wielbiciele, jak i zagorzali krytycy, wykorzystując śmierć argentyńskiego papieża do cofnięcia się w czasy, gdy kościół mobilizował całe narody, a Karol Wojtyła z Ronaldem Reaganem wygrywali zimną wojnę.

Jednak dziś kościół katolicki jest politycznie mniej więcej tak mało istotny jak ONZ. Sekretarza generalnego, jak papieża, też niby zacytować wypada, ale na szczęście obaj oni mają minimalny wpływ na rzeczywistość.

Zamiast Reagana mamy zaś w Białym Domu człowieka, zachowującego się, jakby chciał Moskwie nieba przychylić. I trzeba przyznać, że miał w tym dziele w Watykanie dzielnego sekundanta – dopóty, dopóki Boża Opatrzność nie zadziałała.

Byłoby to wszystko nawet groźne, gdyby nie fakt, że głos Franciszka nie był nie tylko dominującym, ale jakoś szczególnie wybijającym się w kakofonii współczesnego świata. Gdyby było inaczej, z kosztownych wizerunkowo dla Stolicy Apostolskiej kolaboracji z Moskwą wyniknęło by coś więcej niż tylko wysoki poziom cytowalności Franciszka w Sputniku i RT.

Artykuł został opublikowany w 17/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.