Cofnijmy się na ul. Nowogrodzką, gdzie wiele miesięcy temu wybierano kandydata. Miał być młody, wysoki, postawny, znać angielski i mieć rodzinę. Ośrodki badania opinii przebadały przymioty pretendentów. O uczciwości nie było tu mowy, to wydało się oczywiste.
Gdy na światło dzienne wyszły sprawki poprzedniej ekipy, gdy posypały się prokuratorskie zarzuty, a kilku prominentnych polityków trafiło za kratki, wiadomo było, że kandydat musi być czysty jak łza. Na biurko Naczelnika trafiały raporty i zwykłe donosy. Wszystko po to, by wybrać najlepiej, nie zaprzepaścić szansy nawet drobiazgiem.
Relacje Karola Nawrockiego z półświatkiem można było bagatelizować. Kto z nas nie ma kolegi z podwórka, szkoły, czy piłkarskiego boiska, którego losy źle się potoczyły, coś narozrabiał, wszedł w konflikt z prawem. Więcej, ten defekt nadawał Nawrockiemu rys swojskiej normalności, której brakuje głównemu konkurentowi, któremu bliżej do biblioteki i salonu. Pod względem PR-owym można to było fajnie ograć. Pokazać, że Nawrocki rzeczywiście jest obywatelski, taki jeden z nas.
Jak rozbraja się takie miny pokazał dawno temu Donald Tusk, sam przyznając w książce, że palił trawkę i sporo popijał. Tak się żyło na obskurnym podwórku, wśród ruder z pruskiej czerwonej cegły. W Gdańsku, tam gdzie w posiadanie kawalerki wszedł Karol Nawrocki.
Tusk uprzedził oskarżenia, ale też pokazał się od ludzkiej strony. Pokazał swą trudną i krnąbrną młodość jako przykład różnych dróg do sukcesu.
Wróćmy na Nowogrodzką, do siedziby PiS.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.