1 września do polskich szkół wchodzi nowy, nieobowiązkowy przedmiot, z którego można zrezygnować do 25 września. Rodzic lub pełnoletni uczeń musi w takim wypadku złożyć pisemną rezygnację do dyrektora szkoły. Prezydium KEP zwróciło się do wiernych z apelem o podejmowania takich właśnie kroków.
List biskupów ws. edukacji zdrowotnej
„Prowadzona przez niektóre media propaganda podkreśla, że w edukacji zdrowotnej chodzi o zdrowie uczniów, a tymczasem w istotnej swej części przedmiot ten zawiera treści dotyczące tzw. zdrowia seksualnego, których celem jest całkowita zmiana w postrzeganiu rodziny i miłości” – podkreślali w liście członkowie Prezydium KEP.
„Wizja seksualności i płci obecna w Edukacji zdrowotnej jest niezgodna z polskim systemem prawnym. Konstytucja wyraźnie podkreśla, że małżeństwo, rodzina, macierzyństwo i ojcostwo pozostają pod ochroną państwa” – dodawali dalej.
„Przyszłość dzieci jest w Waszych rękach. Pamiętajcie, że jesteście w sumieniu przed Bogiem odpowiedzialni za ich prawidłowe wychowanie. Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach” – apelowali duchowni.
Posłanka PiS zaskoczyła dziennikarza. „Stop”
W wypowiedzi na antenie TVN24 posłanka PiS Agnieszka Wojciechowska van Heukelom zgodziła się ze stanowiskiem biskupów. — Moim zdaniem sprawa jest oczywista. Zostawmy to rodzicom. Rodzice są tymi, którzy mają prawo wychowywać swoje dzieci – mówiła. — A nie politykom czy episkopatowi – dorzucił od siebie prowadzący program Rafał Wojda.
— Z zajęć będą wypisywali dzieci rodzice, a nie episkopat. Proszę przestać. Widziałam filmik, który pan minister Czarnek puścił w mediach społecznościowych, odnosząc się do tego przedmiotu i początku roku szkolnego. Uważam, że ma całkowitą słuszność. To rodzice powinni decydować. Rodzice — a nie jakieś drag queen, czy pojawiające się coraz częściej w przestrzeni publicznej dziwadła – odpowiadała posłanka.
— Słucham? Pani naprawdę to powiedziała? – pytał zaskoczony dziennikarz. — Tak. Naprawdę powiedziałam, że to są dziwadła. Słowo dziwadło w języku polskim oznacza kogoś, kto jakoś odbiega od normy. Nikogo nie obrażam. Słowo dziwadło nie jest słowem obraźliwym. Proszę zajrzeć do słownika – stała przy swoim.
— Stop. Nie będę akceptował w moim programie takich określeń dotyczących osób, który żyją tak, jak chcą żyć – zareagował Wojda.
Czytaj też:
Zawieszony poseł KO wściekły na biskupów. „Absurd, idiotyzm, głupota i kłamstwo”Czytaj też:
Burza wokół nowego przedmiotu. Tak MEN odpowiada biskupom
