„Dyktaturę już mamy”. Bp Pieronek jako dowód wskazuje zachowanie Kaczyńskiego

„Dyktaturę już mamy”. Bp Pieronek jako dowód wskazuje zachowanie Kaczyńskiego

Bp Tadeusz Pieronek
Bp Tadeusz Pieronek Źródło: Newspix.pl / LUKASZ WIESZALA / FOKUSMEDIA
– To niewątpliwie przełom w prezydenturze pana Dudy. Nie bardzo wierzę, że to było ustawione – mówił na antenie TOK FM o zawetowaniu przez prezydenta ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa bp Tadeusz Pieronek.

Duchowny wskazał, że decyzja prezydenta była dla niego pozytywnym zaskoczeniem. – Wiele rzeczy w polityce się ustawia, ale to był cios dla partii i koalicji rządzącej. Spodziewaliśmy się, z bojaźnią, że te wszystkie zmiany w ustawodawstwie sądowniczym przejdą. I znajdziemy się w innych czasach – relacjonował. 

Na pytanie o to, czy podziela obawy, że „zbliżamy się do dyktatury”, bp Pieronek odpowiedział: „Dyktaturę już mamy”. – (Kaczyński - red.) mówi, że bez żadnego trybu wchodzi na mównicę, będąc zwykłym posłem i nikt nie wyciąga żadnych konsekwencji. A innych posłów wyklucza się z obrad. Gdzie tu jest równość? A dyktatura polega na tym, że niszczy równość – wytłumaczył duchowny.

Czytaj też:
Awantura w Sejmie. Kaczyński do opozycji: Nie wycierajcie sobie zdradzieckich mord nazwiskiem mojego świętej pamięci brata. Zamordowaliście go, jesteście kanaliami!

Biskup podkreślił, że oskarżenie o zabójstwo, jakie padło w Sejmie z ust Jarosława Kaczyńskiego wobec polityków opozycji, jest przestępstwem i powinno być ścigane z urzędu. – Jeśli tego nie będzie, to mamy obraz partii, którą nazwałbym Bezprawiem i Niesprawiedliwością, a nie Prawem i Sprawiedliwością – wskazał.

Weto prezydenta

W poniedziałek, w trakcie swojego orędzia tuż przed spotkaniem z prezesem KRS i I Prezes Sądu Najwyższego, prezydent Andrzej Duda poinformował, że zawetuje ustawę o Sądzie Najwyższym i ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa. Jak przyznał, projekt ustawy nie był mu przedstawiony jako prezydentowi. Jak mówił, konsultował swoją decyzję z politykami, prawnikami, socjologami i filozofami. Przyznał, że najbardziej uderzyła go wypowiedź Zofii Romaszewskiej, która powiedziała mu: „Panie prezydencie, ja żyłam w państwie, w którym Prokurator Generalny miał niewiarygodnie mocną pozycję i nie chciałabym do takiego państwa wracać”. – Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie: nie ma u nas tradycji, żeby Prokurator Generalny mógł ingerować w pracę SN. Zgadzam się ze wszystkimi, którzy twierdzą, że tak być nie powinno i nie wolno do tego dopuścić – podkreślił prezydent.