Frekwencja w wyborach prezydenckich w Egipcie wyniosła 41 procent mimo starań władz, aby w ubiegłym tygodniu do urn ściągnąć jak największą ilość obywateli. Głosowanie zakończyło się już w środę, po czym podawano, że as-Sisi ma praktycznie zagwarantowane zwycięstwo.
W wyborach startował tylko jeden przeciwnik obecnego prezydenta, który sam jest gorliwym zwolennikiem as-Sisiego. Wszyscy pozostali kandydaci, przeciwnicy prezydenta, głównie opozycjoniści, wycofali się w styczniu, po tym, jak aresztowany został przez służby główny pretendent do zajęcia stanowiska główy państwa, a jego menadżer został pobity. Inni kandydaci mieli być również zastraszani. As-Sisi utrzymywał, że nie ma nic wspólnego z zastraszaniem kandydatów i sam jest zwolennikiem opcji, aby w wyborach brała udział jak największa liczba osób.
Po ogłoszeniu wyników wyborów, egipska komisja wyborcza stwierdziła, że głosowanie odbyło się zgodnie z „najwyższymi międzynarodowymi standardami uczciwości i przejrzystości”. Sisi zdobył 21,8 milionów głosów w porównaniu z 656,534 dla jego przeciwnika, Moussa Mostafa Moussa.
– Widok głosujących Egipcjan z różnych grup społecznych był imponujący i bardzo inspirujący – mówił po ogłoszeniu wyników wyborów as-Sisi.
Państwowe media przedstawiły brak głosowania i niską frekwencję jako zdradę Egiptu. Niektórzy głosujący twierdzili, że zaoferowano im zachęty do oddawania głosów, w tym pieniądze i żywność. Urzędnicy stwierdzili, że jeżeli doszło do takich incydentów, nie były sponsorowane przez państwo i były znikome.