Nowelizacja ustawy o IPN. Pozamykane drzwi za oceanem zmieniły optykę rządu

Nowelizacja ustawy o IPN. Pozamykane drzwi za oceanem zmieniły optykę rządu

Wejście do IPN
Wejście do IPN Źródło: Wikipedia / By Adrian Grycuk (Own work), CC BY-SA 3.0 pl
Rząd znowelizował ustawę o IPN, wycofując się z artykułu dotyczącego ścigania z kodeksu karnego za przypisywanie Polakom współudziału w zagładzie Żydów. Choć zmiany przeszły przez Sejm lotem błyskawicy, zdążyło paść przy tej okazji mnóstwo słów. Premier usiłował obudować nimi oczywisty sens tego działania, czyli przyznanie się do błędu.

Szkoda, że to odkrycie zajęło kilka miesięcy. Kiedy wybuchła już międzynarodowa, bardzo kosztowna dla Polski awantura, wąskie grono kierownicze na Nowogrodzkiej zdecydowało, by się nie cofać. Prezydent Andrzej Duda w lutym nie zawetował ustawy, tylko skierował ją do Trybunału w trybie następczej kontroli. Politycy PiS powtarzali, że czekają na orzeczenie TK, a ustawa została zamrożona. Niedawno onet.pl donosił, że prokuratura nie wszczynała śledztw z tego artykułu.

Negatywną opinię do ustawy wydał RPO. Pod koniec marca także prokurator generalny wysłał do TK swoje stanowisko, w którym doszedł do wniosku, że sporny artykuł jest... niezgodny z konstytucją. A zatem Zbigniew Ziobro zakwestionował wówczas własną ustawę, która wyszła z resortu sprawiedliwości, a jej patronem był Patryk Jaki.

Właśnie na te dokumenty powołał się rząd, uzasadniając wczoraj swój pilny projekt. „Analiza powyższych stanowisk oraz przebiegu debaty publicznej, która toczyła się wokół przedmiotowej nowelizacji, prowadzi do wniosku, że bardziej efektywnym sposobem ochrony dobrego imienia RP i Narodu Polskiego, biorąc pod uwagę cel ustawy, będzie wykorzystanie narzędzi cywilnoprawnych” – czytamy.

Wbrew temu, co teraz mówi rząd i prezes PiS Jarosław Kaczyński, kilka miesięcy obowiązywania tej ustawy, wywołało same złe skutki. Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował właśnie raport na ten temat. Jego autorzy wskazują, że czas dyskusji wokół ustawy był „czasem ewidentnego wzmożenia antysemickiego w debacie publicznej”. Antysemickie wypowiedzi, wcześniej uznawane za tabu, zaczęły pojawiać się w wypowiedziach osób publicznych i przekazach medialnych. „Ustawa, która miała doprowadzić do ograniczenia wadliwych kodów pamięci, paradoksalnie doprowadziła do zwiększenia się powszechności ich użycia” – stwierdzają. I pokazują, że wśród amerykańskich, kanadyjskich czy brytyjskich użytkowników wyszukiwarki google, dziewięciokrotnie wzrosła częstotliwość użycia na świecie wadliwego kodu „Polish death camps”.

Ustawa zdążyła zdewastować stosunki dyplomatyczne z Izraelem, a także z USA. I to właśnie pozamykane drzwi za oceanem zmieniły w końcu optykę rządu i przekonały o konieczności wycofania się z ustawy. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski jako jeden z nielicznych polityków obozu rządzącego przyznał wczoraj. – Rzeczywistość nas zaskoczyła. Trzeba się do tego przyznać. Lepiej późno, niż wcale. PiS wyprowadził kozę, teraz być może zajmie się sprzątaniem spustoszenia, które ta koza po sobie zostawiła. Jednak przekonywanie dziś, że ustawa przyniosła jakiekolwiek korzyści to mniej więcej tak, jakby uznać za sukces wystąpienie polskiej reprezentacji na mundialu. Choć w polityce nie ma takich słów, których nie można odkręcić. W tym akurat przypadku, może to i lepiej.

Czytaj też:
Sejm debatował nad nowelizacją ustawy o IPN. Blokada mównicy i ekspresowe głosowanie

Źródło: WPROST.pl