Jak podaje agencja Reutera, w piątek Palestyńczycy protestowali na granicy Strefy Gazy z Izraelem. Jest to kontynuacja akcji, które mieszkańcy tego terytorium rozpoczęli 30 marca. Od kilku miesięcy Palestyńczycy protestują w każdy piątek. Wojsko izraelskie często odpowiada ogniem. Tak było i 3 sierpnia. Służba zdrowia w Strefie Gazy przekazała, że co najmniej 220 osób zostało rannych. Zginął 25-letni mężczyzna.
Netanjahu chce pokoju
Strona izraelska twierdzi, że jej wojsko działało „zgodnie ze standardowymi procedurami operacyjnymi". W praktyce oznacza to, że żołnierze mają za zadanie odpowiadać ogniem w przypadku, gdy Palestyńczycy naruszają granicę i atakują mundurowych. Tak było i w ostatni piątek, kiedy to mieszkańcy Strefy Gazy sforsowali ogrodzenie graniczne i zaatakowali oddziały wojskowe za pomocą bomb zapalających. Szacuje się, że w piątkowych protestach wzięło udział około 8 tys. mieszkańców strefy Gazy, którzy zgromadzili się w pięciu miejscach wzdłuż granicy.
Od początku protestów zginęło już co najmniej 156 Palestyńczyków. Po stronie izraelskiej straty są o wiele mniejsze. Do tej pory śmierć poniósł jeden żołnierz, który został zastrzelony przez snajpera. W związku z eskalacją konfliktu na granicy, premier Izraela Benjamin Netanjahu odwołał swoją przyszłotygodniową podróż do Kolumbii. Szef rządu chce spotkać się z ministrami, w celu rozważenia możliwych rozwiązań, które doprowadzą do zakończenia konfliktu.
Czytaj też:
Izraelska armia zatrzymała palestyńskich dziennikarzy. Oskarżono ich o powiązania z Hamasem