Stołeczna policja przekazała, że po protestach rolników zostały już zatrzymane pierwsze osoby. Kilkadziesiąt kolejnych osób jest legitymowanych, policjanci ustalają także tożsamość pozostałych uczestników tego zdarzenia. Zabezpieczono monitoring miejski. W radiowej Trójce protesty skomentował szef MSWiA. – Jeżeli ktoś łamie prawo, powoduje realne zagrożenie zdrowia lub życia innych obywateli, to jest chuliganem, a do sądu należy stwierdzenie, czy również przestępcą. W sytuacji szczytu, kiedy ludzie jadą do pracy, matki wiozą do przedszkoli swoje dzieci, ojcowie również wiozą swoje dzieciaki i nagle w sposób niezapowiedziany na newralgicznym skrzyżowaniu Warszawy pojawiają się opony, zadymienie – ocenił. Brudziński dodał, że nie ma (obok ministra Ardanowskiego), w rządzie osoby, która by z takim szacunkiem podchodziła do rolników i do ich ciężkiej pracy jak on.
Polityk PiS nie szczędził także ostrych słów pod adresem lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka. – Mogę zapewnić pana Kołodziejczaka, że musi liczyć się z konsekwencjami prawnymi. To, że ktoś na potrzeby występów w telewizji stylizuje się na hipstera z placu Zbawiciela, a na potrzeby protestu założy czapkę a la Lepper i udaje chłopka-roztropka, nie zwalnia go z tego, że ma przestrzegać prawa – powiedział minister. – Jest to świetnie przygotowany i świetnie prowadzony człowiek, który próbuje doprowadzić nie do polepszenia bytu rolników, tylko do zbudowania swojej pozycji politycznej – ocenił.
Świńskie łby, jabłka i płonące opony na jezdni
Grupa około 200 rolników zablokowała jedno z najważniejszych skrzyżowań w stolicy – przy placu Zawiszy. W godzinach porannego szczytu protestujący rozłożyli na jezni jabłka i świńskie tusze. Podpalili także siano oraz opony. – Robiliśmy to świadomie w jednym miejscu.Kiedy zaczynaliśy strajki lokalnie mówiliśmy, że jak polskie produkty nie będą się sprzedawać, to przywieziemy je do Warszawy. I tak będzie jeszcze nie raz. Jeśli rząd nie będzie pracował na rzecz polskich rolników, wówczas Warszawa zostanie przecięta na pół – tłumaczył lider Agrounii.
– Warszawiacy zostali odcięci od drogi, to symboliczne pokazanie rolników odciętych od rynków sprzedaży w Polsce. To przedsmak, tego co może wydarzyć się w najbliższych dniach. Pokazaliśmy, że państwo nie jest przygotowane do rządzenia. Jeśli ktoś nie potrafi bronić ulicy, to jak może obronić Polskę przed napływem wątpliwej jakości produktów z innych krajów? – mówił Michał Kołodziejaczak. Rolnicy po apelu policji postanowili opuścić plac Zawiszy w Warszawie.
Postulaty protestujących
Rolnicy domagają się m.in. zagwarantowania 50 proc. polskich towarów w supermarketach i oznakowania wszystkich towarów flagami kraju pochodzenia. Chcą też skutecznej walki z ASF i nałożenia na Rosję embarga na sprzedaż do Polski węgla kamiennego – do czasu zniesienia przez Rosję ograniczeń w eksporcie polskich owoców i warzyw. Wśród postulatów jest także Audyt rolniczych związków zawodowych i funduszy promocji żywności oraz reforma tych instytucji.