PiS odwołał Magdalenę Biejat z szefowania komisji. „Wielu członków nie miało wiedzy, kim jest”

PiS odwołał Magdalenę Biejat z szefowania komisji. „Wielu członków nie miało wiedzy, kim jest”

Magdalena Biejat
Magdalena BiejatŹródło:Newspix.pl
W czwartek 16 stycznia odbyło się posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, w trakcie którego przeprowadzono głosowanie dotyczące zmiany przewodniczącej Komisji. PiS zabiegał o odwołanie z tego stanowiska Magdaleny Biejat z Lewicy.

W imieniu wnioskodawców przedstawicielka PiS powołała się na umowę między klubami, która jej zdaniem dotyczyła „podziału funkcji, a nie obsady personalnej”. – Kandydaturę Magdaleny Biejat zgłosił Włodzimierz Czarzasty. Pani poseł jest posłem po raz pierwszy i wielu członków komisji nie miało wiedzy, kim jest pani Magdalena Biejat – tłumaczyła. Wyjaśniła przy tym, że przedstawiciele partii rządzącej poparli w większości kandydaturę Biejat, „chcąc dotrzymać ustaleń”.

Podniosła też argument, że przedstawicielka Lewicy nie ma doświadczenia parlamentarnego. Magdalenie Biejat zarzucono też „absolutny brak aktywności przez cztery tygodnie”, który zdaniem członków PiS „odbije się na sprawnym działaniu komisji”. Przedstawicielka PiS przywołała też kilka działań przewodniczącej komisji, które – w ocenie posłów PiS – pokazują, że Magdalena Biejat nie nadaje się na to stanowisko. Oprócz argumentów takich jak wprowadzenie pod obrady projektu Lewicy bez opinii merytoryczno-prawnej Biura Analiz Sejmowych, pojawił się też argument, że zwołanie posiedzenia na piątek 17 stycznia na godz. 15 to przejaw „celowego utrudnienia posłom obecności na posiedzeniu komisji”. PiS wnioskował, by na miejsce Biejat powołać Urszulę Rusecką.

Lewica broni Biejat

Koleżanki z klubu bronił Stanisław Gawkowski. Dowodził, że komisja spotyka się niemal najczęściej spośród wszystkich w Sejmie – 10 razy od początku kadencji. – Twierdzenie, że prace komisji nie były realizowane, to oszczerstwa i kłamstwa, które w budynku Sejmu nie powinny padać – mówił.

– Usłyszałem, że PiS chce wybierać Lewicy, kto ma być przewodniczącym. Za Magdą Biejat stoją ponad 2 miliony wyborców Lewicy – bronił Magdaleny Biejat . Jeden z liderów wskazał, że PiS łamie ustalenia międzyklubowe, składając taki wniosek. – Nie przeszkadzają wam neoliberałowie, a przeszkadza wam prospołeczna Magdalena Biejat. Odrzucając projekt 1600 zł pokazujecie, że się boicie i nie słuchacie strony społecznej – dodał Zandberg. Zarzucił przy tym posłom PiS, że ich zachowaniem steruje Grzegorz Braun. – Żeby było śmieszniej, to nie prezes Kaczyński, ale pan Grzegorz Braun siedzi w waszych głowach. Zastanawiam się, czy jak pan Grzegorz Braun będzie kazał wam przygotowywać projekty ustaw cyrylicą, to czy wy to zrobicie? – pytał.

zdradził, że w ramach ustaleń międzyklubowych ustalano nie tylko podział stanowisk, ale też konkretne nazwiska osób, którym mają przypaść w udziale funkcje przewodniczących komisji. – Czy wy pierwszy raz w życiu jesteście na komisji sejmowej? Jeżeli głosowaliście za Magdaleną Biejat nie wiedząc, za kim głosujecie, to bardzo źle o was świadczy – mówił szef SLD. – Boicie się słuchać o mieszkalnictwie, o sprawach socjalnych, o śmieciówkach. Mówicie, że jesteście jedyną prosocjalną siłą. Lewica jest waszym głosem sumienia – zarzucił politykom PiS Czarzasty.

– Macie problem z przewodniczącą Magdaleną Biejat– mówił Maciej Gdula. – Nie pasuje wam osoba, która mówi o prawach kobiet i jednocześnie jest za sferą socjalną. Nie pasuje wam szczęśliwa matka i żona, która jednocześnie mówi o tym, że rodzinie nie zagraża społeczność LGBT – dodawał.

Biejat odwołana

Magdalena Biejat stwierdziła na zakończenie, że wniosek o jej odwołanie jest „wyrazem słabości” PiS-u.

Za przyjęciem wniosku o odwołanie przewodniczącej komisji opowiedziało się 19 osób (posłowie PiS i Grzegorz Braun), przeciw było 12 posłów. Przedstawiciele Lewicy demonstracyjnie opuścili salę posiedzeń. Głosami 18 parlamentarzystów na nową przewodniczącą wybrana została Urszula Rusecka.

twitterCzytaj też:
Biejat przewodniczącą sejmowej komisji rodziny. Rzecznik PiS: Potrafimy przyznać się do błędu