Były szef MSWiA nadal ma ochronę. Koszt? Co najmniej 35 tys. złotych

Były szef MSWiA nadal ma ochronę. Koszt? Co najmniej 35 tys. złotych

Jarosław Zieliński
Jarosław ZielińskiŹródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyżewski
Ponad 35 tys. złotych miesięcznie kosztuje ochrona byłego wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego, który obecnie jest szeregowym posłem i formalnie nie przysługuje mu ochrona Służby Ochrony Państwa. O spawie pisze Interia.

Jarosław Zieliński był wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji w latach 2015-2019. W 2018 policjanci z Suwałk za pośrednictwem mediów anonimowo zarzucili politykowi, że zrobił z suwalskiej policji „prywatny folwark” – miał m.in. całodobową ochonę. Głośno było także o sytuacji z Białegostoku, gdy policjanci podczas służby mieli wycinać konfetti na obchody Święta Niepodległości w Augustowie, a także o pokazie tanecznym „Sen Hawajów”, który osobiście obserwował polityk. Gdy ustąpił w 2019 roku, zastąpił go Maciej Wąsik. A Jarosław Zieliński został szeregowym posłem.

Ile kosztuje ochrona posła PiS?

Mimo tego, wciąż ma korzystać z ochrony SOP, która formalnie mu nie przysługuje. – Nadal przyjeżdża na posiedzenia komisji jak wiceminister. Ma obstawę, kierowcę. Funkcjonariusz wchodzi z nim do budynku i siada przed drzwiami – powiedział Interii Konrad Frysztak, poseł i jeden z członków sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.

Jak ustaliła Interia, jej koszty są szacowane na ponad 35 tysięcy złotych miesięcznie. „Dowódca pobiera pensję na poziomie 11 tys. zł, drugi funkcjonariusz z takiej grupy to średnia pensja rzędu 9,8 tys. zł. No i kierowcy, którzy zarabiają średnio po 7,5 tys. zł – w rozmowie z Interią wylicza jeden z doświadczonych funkcjonariuszy zajmujących się ochroną VIP-ów. Łącznie wychodzi 35,8 tys. zł miesięcznie” – czytamy.

Dlaczego Jarosław Zieliński nadal ma ochronę?

Według dziennikarzy politykowi PiS przyznano ochronę ze względu na pogróżki, które otrzymywał do tej pory. Sam zainteresowany nie chce komentować tych doniesień. Pod koniec 2018 roku w rozmowie z „Sieciami” mówił, że znalazł pod swoim domem odciętą głowę. Jak się jednak okazało, zwłoki znajdowały się około kilometra od domu polityka i blisko 20 lat temu.

– Jeżeli chodzi o akty agresji czy pogróżki, doświadczam ich nieustannie. To bezpośrednie działania, choćby wtedy, gdy pojawiam się w miejscach publicznych. Trwają ciągle, od czasu ustawy dezubekizacyjnej – tłumaczył Interii były szef MSWiA.

Czytaj też:
Macierewicz chce ponownych badań ws. katastrofy smoleńskiej. Obawia się bycia szeregowym posłem?