Kłótnia Kropiwnickiego z Mazurkiem w RMF FM. „Głupoty pan opowiada”, „trzeba było ucho przyłożyć”

Kłótnia Kropiwnickiego z Mazurkiem w RMF FM. „Głupoty pan opowiada”, „trzeba było ucho przyłożyć”

Robert Kropiwnicki
Robert Kropiwnicki Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski / Fotonews
Sprawa z 2014 roku i pewne zawiadomienie do CBA sprawiły, że na antenie RMF FM rozmowa prowadzącego z politykiem zamieniła się w kłótnię. Robert Kropiwnicki zarzucał dziennikarzowi „brzydką manipulację”, Robert Mazurek wytknął mu z kolei, że deklarował, że „nie ma nic do ukrycia”.

Poseł Robert Kropiwnicki w RMF FM został zapytany przez Roberta Mazurka o sprawę, którą wiele lat temu nagłośniła „Gazeta Wyborcza”. Co ważne dla historii, poseł pochodzi z Legnicy i do wchodził właśnie z tego okręgu od 2010 roku do Sejmu (w 2007 roku mandatu nie uzyskał, ale objął mandat po Januszu Mikuliczu).

W czerwcu 2014 Jacek Harłukowicz z „GW” pisał: „Arleg, spółka samorządu województwa, dała zlecenia na ponad 300 tys. zł firmie, w której udziały miała partnerka dyrektora Arlegu i posła PO Roberta Kropiwnickiego. Następne 64 tys. zł wpłynęło na konto firmy należącej do zatrudnionej w Arlegu specjalistki ds. administracyjnych”.

W kolejnych tekstach o tej sprawie padały stwierdzenia: „Politycy Platformy Obywatelskiej w Legnicy stworzyli układ służący finansowaniu prywatnych przedsięwzięć z pieniędzy publicznych. (...). Płynęły do nich pieniądze z Agencji Rozwoju Regionalnego, Arleg, a także unijnych dotacji”.

Arleg i Kropiwnicki. W tej sprawie pojawiło się doniesienie do CBA

Temat Arlegu i wydarzeń z Legnicy wrócił na antenie RMF FM nieprzypadkowo. Gdy w kwietniu 2021 roku w tej samej stacji, także w rozmowie z Mazurkiem, Kropiwnicki opowiadał o tym, że posiada dziewięć mieszkań, które kupił w przeszłości, ruszyła debata na temat jego majątku. – Jestem posłem zawodowym dopiero od 2015 r., wcześniej długo pracowałem, byłem posłem niezawodowym i pracowałem w spółce, w której zarabiałem dużo lepiej niż poseł – tak tłumaczył to w RMF FM poseł. Kropiwnicki w Arlegu pracował od 2002 roku, prezesem został w 2003 roku, a zrezygnował z tego stanowiska w 2010 roku, ale później został dyrektorem zarządzającym w tej samej, samorządowej spółce.

Te słowa sprawiły jednak, że Szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski złożył wniosek do CBA o zbadanie majątku Roberta Kropiwnickiego. „W związku doniesieniami medialnymi o pobieranych wynagrodzeniach, stanie majątkowym i składnikach majątkowych pana posła na Sejm Roberta Kropiwnickiego wnoszę o przeprowadzenie kontroli rzetelności, prawidłowości i prawdziwości oświadczenia majątkowego posła na Sejm RP Roberta Kropiwnickiego, z dnia 7 maja 2020 r., oraz uprzednio składanych oświadczeń majątkowych w związku z pełnieniem funkcji publicznych” – brzmiał fragment wniosku.

Mazurek wrócił do sprawy Arlegu. Kropiwnicki do dziennikarza: Wszystko pan pomieszał

W czwartek 16 września Robert Mazurek powrócił do całej tej historii i dopytywał posła, czy CBA sprawdziło te doniesienia. – To proszę CBA spytać – skwitował krótko polityk, ale później rozwinął wypowiedź:

– Uważam, że CBA sprawdza co roku tak naprawdę nasze oświadczenia, a i wtedy było jakieś takie zapotrzebowanie polityczne w TVP na tę działalność. Ja naprawdę nie mam nic do ukrycia.

Wtedy ruszyła seria pytań od prowadzącego, który chciał dowiedzieć się, kim jest Dorota Struska, zresztą nieprzypadkowo – w tekstach „Wyborczej” była przedstawiana jako partnerka Kropiwnickiego. Jak stwierdził poseł, ta kobieta już jego partnerką nie jest. Robert Mazurek przypomniał fragmenty tekstów z „Gazety Wyborczej” o tej sprawie, jednak co jakiś czas przerywał mu poseł, dopowiadając:

– Wszystko pan pomieszał panie redaktorze, wszystko pan pomieszał, nie ma pan o tym zielonego pojęcia.

Ponieważ prowadzący dalej mówił o tej sprawie, Kropiwnicki zapytał: – Uważa pan, że rzeczywiście dzisiaj to jest najważniejszy temat w Polsce?

– Pan powiedział, że nie ma nic do ukrycia – zripostował Mazurek, a polityk PO kontynuował: – Uważa pan, że dzisiaj, kiedy jest strajk lekarzy, Polski Ład, dużo rzeczy się dzieje, pan uważa, że to jest najważniejsza sprawa?

Dziennikarz skwitował, że sprawa nie jest dla niego najważniejsza i dlatego rozmawia o niej w 18. minucie programu i wrócił do czytania fragmentów tekstów „Gazety Wyborczej”. – Próbuje pan wracać do spraw sprzed siedmiu lat, które były wielokrotnie sprawdzane i z których nic nie wynikało. Były wtedy doniesienia do prokuratury, były później doniesienia do prokuratury (...). Sprawa jest zamknięta.

Mazurek do Kropiwnickiego: Ja się nie zajmuję Sobolewskim?

Po kilku takich wymianach zdań, Robert Mazurek postanowił pouczyć posła, że jest gościem jego programu i nie prowadzi audycji. – Pan tak uważa, ja chętnie wpadnę do pańskiej audycji i odpowiem na pana pytania. Natomiast na razie, jeśli pan mi pozwoli, to ja chcę tę sprawę zamknąć – podsumował.

Mazurek powrócił do postaci Doroty Struskiej, przypominając m.in. ten fragment publikacji „GW”: „Gdy w czerwcu 2013 r. Arleg ogłosił przetarg na usługi doradcze dla pracowników, wpłynęła tylko jedna oferta. Złożyło ją konsorcjum, w skład którego weszła spółka Agencja Rozwoju Społecznego ARS”. – Kto jest właścicielem firmy w tym konsorcjum? Dorota Struska – podsumował Mazurek. „GW” pisała wówczas, że Agencja Rozwoju Społecznego ARS została powołana do życia przez Struską i Tomasza Antosiaka, ale Struska miała w niej 10 proc. udziałów (w marcu 2014 roku przestała być udziałowcem).

– Tu głupoty pan opowiada, nie jest właścicielem, tylko mniejszościowym udziałowcem, nigdy nie uczestniczyła w zarządzaniu tej firmy i wielokrotnie było to wyjaśniane. A pan udaje, że pan wie lepiej. To klasyczna manipulacja, bardzo brzydko pan manipuluje.

– Zamiast mnie oskarżać, ja tylko panu pokazuję... – wtrącił prowadzący i przypomniał, że wrócił do sprawy, ponieważ zawiadomienie do CBA złożył Sobolewski. – To niech się pan zajmuje Sobolewskim – podsumował poseł.

– Ja się nie zajmuję Sobolewskim? Ja się nie zajmuję? – pytał wzburzony dzienikarz, a Kropiwnicki stwierdził tylko, że „nie słyszał”. – To trzeba było ucho przyłożyć, bo pół Polski widziało, jak poseł Sobolewski ze mną rozmawiał i mu wytknąłem żonę w radach nadzorczych i zająłem się kompetencjami pani, która skończyła biologię, a później została dyrektorem. W tej rozmowie, RMF-u – oznajmił dziennikarz.