Pytanie dziennikarza zirytowało Czarnka. „No na litość boską... Niech pan zadaje poważniejsze pytania”

Pytanie dziennikarza zirytowało Czarnka. „No na litość boską... Niech pan zadaje poważniejsze pytania”

Przemysław Czarnek
Przemysław Czarnek Źródło: Newspix.pl / Marcin Banaszkiewicz/Fotonews
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek nie chciał odpowiedzieć na pytanie dziennikarza TVN24 dotyczące tego, jak nauczyciele powinni oceniać dzieci z Ukrainy, uczące się w polskich szkołach. Reporter nie odpuszczał i w końcu dowiedział się od szefa resortu edukacji i nauki, że powinien zadawać „poważniejsze pytania”.

We wtorek w Kancelarii Premiera odbyła się konferencja prasowa z udziałem minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg, ministra edukacji Przemysława Czarnka, wiceszefa MSWiA Pawła Szefernakera i rzecznika rządu Piotra Mullera. Przedstawili oni przyjęte przez rząd rozwiązania systemowe dotyczące opieki nad dziećmi, edukacji i rynku pracy dla uchodźców z Ukrainy, które planują zostać w Polsce na dłużej.

Spięcie dziennikarza TVN24 z Przemysławem Czarnkiem

W czasie konferencji doszło do spięcia ministra edukacji z dziennikarzem TVN24 Arturem Molędą. Reporter zapytał Przemysława Czarnka o ocenianie uczniów z Ukrainy w polskich szkołach. – Co pan rekomenduje nauczycielom, którzy w swoich klasach mają uczniów z Ukrainy i których teraz muszą ocenić, czyli dopuścić do następnej klasy. Często ci uczniowie dopiero w marcu dołączyli do polskich szkół, nie opanowali języka, mimo że się starają. I teraz jest dylemat, czy takiego ucznia po prostu przepuścić do kolejnej klasy – chciał się dowiedzieć Molęda.

Pytanie wyraźnie zirytowało ministra. – A pan by go przepuścił? – zapytał w odpowiedzi Czarnek. – Pan zadaje pytanie ministrowi, który nie uczy ukraińskich dzieci. Niech pan zada pytanie nauczycielowi, który uczy konkretne dziecko. Skąd ja mogę wiedzieć, jak ocenić konkretne dziecko, którego nie widzę, nie słyszę, które nie udzieliło mi żadnych odpowiedzi. To się nauczycielowi takie pytania zadaje — odparł minister. Dziennikarz nie odpuszczał i zaznaczył, że nauczyciele oczekują rekomendacji od resortu, którego Czarnek jest szefem. – Żaden nauczyciel nie otrzymuje z ministerstwa rekomendacji co do oceniania konkretnych uczniów – stwierdził polityk. – No na litość boską... – dodał.

Minister: Niech pan zadaje poważniejsze pytania

– Ale mamy sytuację wyjątkową i chyba jakoś przydałoby się pokierować nauczycieli, jak oni mają postępować w takich sytuacjach – drążył reporter TVN24. — Niech mi pan wskaże konkretne dziecko i powie, jak to dziecko ocenić. No ja nie uczę dzieci. Uczą dzieci nauczyciele i nauczyciele naprawdę doskonale sobie z tym dają radę i świetnie te dzieci oceniają. Poza tym to nauczyciele, dyrektorzy szkół w szczególności, zdecydowali o tym, że dziecko konkretne jest przyjęte do klasy polskiej, a nie do klasy przygotowawczej – wyjaśniał minister.

Czarnek podkreślił, że MEiN stworzył „system elastyczny i to dyrektorom szkół i nauczycielom zostawił rozwiązania ostateczne”. – Jeśli zdecydowali o przyjęciu polskiego dziecka do polskiej szkoły, do polskiej klasy, to teraz będą oceniać to dziecko tak, jak powinni to robić i świetnie sobie z tym radzą. A pan pyta ministra, który nie uczy dzieci w szkole. Oceniłbym „na czwórkę”. Niech pan zadaje poważniejsze pytania — odparł Czarnek.

Czytaj też:
Warszawa. Koniec darmowej komunikacji dla uchodźców. Ważna decyzja ratusza

Źródło: WPROST.pl