Projekt liberalizacji aborcji w Sejmie. „Nikt nie musi słuchać Marty Lempart”

Projekt liberalizacji aborcji w Sejmie. „Nikt nie musi słuchać Marty Lempart”

Marta Lempart
Marta LempartŹródło:Sejm
W środę późnym wieczorem odbyło się pierwsze czytanie projektu liberalizującego prawo aborcyjne. Założenia ustawy prezentowała Marta Lempart.

Pojawienie się w Sejmie projektu to efekt zebrania ponad 200 tys. podpisów przez Obywatelski Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Legalna Aborcja. Bez Kompromisów”. Projekt ustawy liberalizuje aborcję do 12. tygodnia ciąży bez konieczności uzasadnienia takiej decyzji. Zabiegi byłyby finansowane przez NFZ w trzech przypadkach: gdy ciążą jest wynikiem gwałtu, zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, lub gdy wykryto ciężkie i nieodwracalne uszkodzenia płodu. W projekcie wspomniano także o konieczności uregulowania spraw związanych z dostępem do zagwarantowanych świadczeń zdrowotnych oraz odpowiedzialnością karną za przerwanie ciąży.

W imieniu komitetu głos zabrała Marta Lempart. – Przychodzę z projektem ustawy, który dostosowuje polskie prawo do rzeczywistości, w której wszyscy żyjemy. W tym waszych sióstr, matek, koleżanek, was wszystkich – mówiła Marta Lempart. Przekonywała, że projekt ustawy jest zgodny z konstytucją i nauką i „usuwa skutki ostatnich pozakonstytucyjnych działań zespołu magister Przyłębskiej, który zasiada w dawnym budynku Trybunału Konstytucyjnego”. – Nasz projekt kończy z sadystyczną praktyką – przekonywała.

Przedstawicielka komitetu ustawodawczego wymieniła statystyki, ilu wyborców poszczególnych partii popiera liberalizację prawa aborcyjnego i wezwała posłów do głosowania zgodnie z tymi preferencjami. – Ja jestem tutaj tylko jedną osobą. Nikt nie musi mnie słuchać. Nikt nie musi słuchać Marty Lempart. Ale to, co widzicie w wynikach badań, co widzicie na ulicach, to jest głos suwerena. Głos waszego suwerena, który ja znam. I mogę wam dobrze poradzić: nie ignorujcie go – mówiła Marta Lempart.

Projekt liberalizacji aborcji. Głosy z klubów

Stanowisko klubu PiS zaprezentowała Anna Milczanowska, która mówiła o braku szacunku dla życia i poszanowania dla wolności sumienia. – Twórcy projektu chcą narzucić 13-latkom pełną swobodę – przekonywała. Dowodziła, że proponowane rozwiązania nie są bezpieczne, a są też niezgodne z prawem.

Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej oceniła projekt jako sprzeciw wobec „draństwa Kaczyńskiego, Przyłębskiej i Ziobry”. – To przez was młode Polki boją się mieć dzieci – zarzuciła. O „piekle kobiet” mówiła Monika Wielichowska z KO. Wtórowała im Katarzyna Kotula z Lewicy, która twierdziła, że w projekcie nie ma nic radykalnego poza „radykalną empatią w stosunku do kobiet”.

Bożena Żelazowska z Koalicji Polskiej-PSL podkreślała, że potrzebne są systemowe rozwiązania i ochrona matki i dziecka na wszystkich etapach. Pytała o pomoc psychologiczną, program in vitro i kliniki dla matek, które noszą zagrożoną ciążę. – Rodzice chorych dzieci są pozostawieni samym sobie – mówiła. Zapowiedziała, że jej klub nie będzie stosował dyscypliny w głosowaniu nad projektem.

Grzegorz Braun z Konfederacji ocenił projekt jako „potworny i groteskowy”. Mówił o „na poły satanistycznym festiwalu” i wezwał do odrzucenia projektu. Nad projektem wyzłośliwiał się także Dobromir Sośnierz.

Joanna Mucha z Polski 2050 zapowiedziała, że osoby z jej koła będą głosować według własnego sumienia. – Łączy nas to, że wzajemnie mamy do siebie szacunek. Tego szacunku dramatycznie brakuje w rozmowie do aborcji – skwitowała. Zaproponowała powrót do stanu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego i organizację rocznego panelu obywatelskiego, który wypracuje pytania referendalne. – Przeprowadźmy to referendum i wprowadźmy jego rozstrzygnięcie – wzywała.

Jak poinformował prowadzący obrady, w dyskusji zgłoszono wnioski o odrzucenie ustawy w pierwszym czytaniu i bezzwłoczne skierowanie ustawy do drugiego czytania, bez odsyłania do komisji. Zostaną one poddane pod głosowanie w bloku głosowań.

Źródło: WPROST.pl