Ten pierwszy dzień

Ten pierwszy dzień

ZDJĘCIA: 123RF, KAMIL PIKLIKIEWICZ/DDTVN/EAST NEWS
Rodzice, spokojnie, to nie pierwsze pokolenie, które zasiada w szkolnych ławach. A dziś szkoła jest generalnie znacznie bardziej przyjazna dzieciom niż była 20-30 lat temu – mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy.

Monika Maciejewska: Czym powinni się kierować rodzice, wybierając szkołę dla dziecka?

Dr Aleksandra Piotrowska: Powinniśmy wybrać szkołę dogodnie położoną – dowożenie i odbieranie dziecka nie powinno dezorganizować życia rodziny. Warto też wysłuchać opinii znajomych o różnych szkołach i wybrać życzliwą wobec uczniów. Świetnie jest, kiedy możemy się skonsultować z dziećmi, które kończą trzecią klasę, i na podstawie ich opinii wybrać wychowawcę. To najlepsza rekomendacja. Nie zawsze jest to możliwe. Wtedy trzeba polegać na własnym wrażeniu, które wywoła w nas rozmowa z dyrektorką, nauczycielami, a także tym, jak przygotowano klasy, korytarze, szatnie itd.

A czy program nauczania ma znaczenie?

Nie jestem przekonana, by dobrą wskazówką były deklarowane przez szkoły programy dydaktyczne. Papier jest cierpliwy i wszystko zniesie. Te programy nie zawsze znajdują potwierdzenie w rzeczywistości.

Jak dzieci przeżywają pierwszy dzień szkoły?

To złożona sytuacja. Składają się na nią zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje. Pozytywne to przede wszystkim duma związana z osiągnięciem nowego, wyższego statusu – dziecko nie jest już przedszkolakiem, a dołączyło do grona uczniów. Oprócz radosnego oczekiwania jest jednak także niepewność. Jej natężenie zależy m.in. od temperamentu dziecka, ale także od tego, jakie opinie słyszało na temat szkoły. Na nową sytuację każdy z nas reaguje pewnym lękiem czy obawą.

Czy można ten lęk ograniczyć?

Bardzo dobrze jest, kiedy dziecko spotyka się w klasie z rówieśnikami z grupy przedszkolnej – to znacznie zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Jeśli możliwe, pójdźmy z dzieckiem do szkoły, aby pokazać mu, jak wyglądają szatnie, jak trafić do klasy, gdzie znajdują się toalety. To też ograniczy lęk związany z nieznanym. Ważne jest też, aby uczciwie z dzieckiem rozmawiać, nie kłamać na przykład, że szkoła to tylko zabawa. Takie kłamstwo ma krótkie nogi. Podobnie niedopuszczalne jest straszenie stwierdzeniami typu: „pójdziesz do szkoły, to tam ci pokażą!”.

A kiedy już nadchodzi ten wielki dzień, jak rozmawiać z dzieckiem?

Przede wszystkim należy stworzyć uroczystą atmosferę. Dać dziecku do zrozumienia, że to doniosły dzień dla całej rodziny. Serdecznie namawiam rodziców do wzięcia urlopu 1 września. Najpierw towarzyszymy dziecku w szkole, a potem świętując w wybrany z dzieckiem sposób. Atmosferę radosnego oczekiwania budujemy też, przygotowując wyprawkę do szkoły czy przemeblowując pokój tak, aby znalazło się w nim miejsce do nauki i odrabiania lekcji. Warto to robić wspólnie z dzieckiem.

Rodzice często posyłają dzieci na liczne zajęcia dodatkowe. Ile takich zajęć warto dziecku zorganizować na początku nauki szkolnej?

Rodzicom pierwszoklasistów zalecam dużą ostrożność w tym zakresie. Jeśli dziecko od pewnego czasu uczestniczy w takich zajęciach, na przykład konwersacjach czy lekcjach pływania, i je lubi, można je kontynuować. Nie jestem jednak zwolenniczką dodawania dzieciom wielu, choćby bardzo wartościowych zajęć. Dziecko musi przejść przez proces adaptacji, co jest dla niego wystarczająco obciążające. Pamiętajmy, że najważniejszym zadaniem, które stoi przed nim, jest wejście w rolę ucznia.

A kiedy okaże się, że dziecko na problemy z nauką, czy warto sięgnąć po pomoc korepetytora?

Korepetycje w ogóle nie wchodzą w grę, chyba że dziecko ma zaległości wywołane długotrwałą nieobecnością – to jedyna sytuacja, w której można rozważyć korepetycje. Jeśli dziecko ma z czymś kłopoty, nie czekając na zakończenie tej czy innej klasy, sięgamy po pomoc specjalisty. Trzeba bowiem ustalić, czy kłopoty wynikają z pewnej niedbałości, nieuwagi dziecka czy też są związane z pewnymi dysfunkcjami, na przykład dysleksją, których bez pomocy specjalisty dziecko nie rozwiąże.

Do kogo zgłosić się po pomoc, kiedy zauważymy, że dziecku trudno przychodzi przyswajanie wiedzy?

Niemal wszyscy nauczyciele edukacji początkowej mają profesjonalną wiedzę zawodową i spędzają z dzieckiem kilka godzin dziennie. Warto z nimi skonsultować wątpliwości. Kolejne osoby to szkolny pedagog czy szkolny psycholog.

A jak zachęcać dzieci do odrabiania lekcji?

Przygotowania trzeba zacząć już przed rozpoczęciem szkoły. Należy przekazywać informacje o tym, co to znaczy być uczniem, jakie obowiązki wiążą się z chodzeniem do szkoły. Warto wytworzyć w dziecku nastawienie, że uczeń to osoba znacznie bardziej dojrzała niż przedszkolak, a z tą dojrzałością wiążą się m.in. pewne obowiązki. Dziecko powinno mieć gotowość do tego, że będzie odrabiało lekcje.

A kiedy już przyjdzie czas odrabiania lekcji?

Nie popadajmy w skrajności – nie wolno ani lekceważyć tego obowiązku, ani przejmować go za dziecko, stale nad nim czuwając. Czas na odrabianie lekcji powinien być ustalony w grafiku zajęć dziecka, najlepiej wyznaczyć go niedługo po powrocie ze szkoły, ale tak, aby dziecko zdążyło nieco odpocząć. Każdego dnia po szkole porozmawiajmy o tym, co jest zadane, i upewnijmy się, że dziecko wie, co ma zrobić. A następnie zejdźmy dziecku z oczu. Nie wolno doprowadzić do tego, że rodzic siedzi pół metra od dziecka i kontroluje, koryguje każdą literkę. W ten sposób doprowadzimy do tego, że po jakimś czasie dziecko nie będzie w stanie samodzielnie zabrać się za pracę domową.

Co pani radzi rodzicom, którym zależy na zwiększeniu szans dziecka na sukces w nauce?

O tym trzeba myśleć od początku procesu wychowawczego. Sukces dziecka w nauce jest uzależniony m.in. od poziomu rozwoju mowy, sprawności spostrzegania, działania pamięci. To nie są funkcje, za których rozwój możemy się zabrać 1 września. Przestrzegam jednocześnie przed utożsamianiem dbania o zapewnienie sukcesu szkolnego wyłącznie z wiedzą i umiejętnościami szkolnymi. Większe szanse na sukces w nauce mają dzieci, które potrafią samodzielnie radzić sobie z wieloma czynnościami. Wielu rodziców lekceważy wagę tej samodzielności, stosując zbyt czułą i zbyt ścisłą kontrolę. Tymczasem dziecko musi umieć odczuć trudność – przecież występuje ona na przykład w praktycznie każdym zadaniu matematycznym. Ta trudność ma wyzwolić ciekawość i chęć poradzenia sobie z nią. Aby ukształtować taką postawę, należy pozwolić dziecku wcześniej z takimi trudnościami stykać się sam na sam.

Na początku szkoły niektórym dzieciom zdarza się tzw. kryzys trzeciego dnia. Czym on jest i jak sobie z nim radzić?

To często występujący zestaw zmienionych postaw i emocji, który pojawia się po kilku pierwszych dniach przebywania w nowym środowisku. W pierwszym, drugim dniu dominuje zaciekawienie. Nowe towarzystwo, nauczyciele na początku mocno przyciągają uwagę. Potem dzieci zaczynają zwracać uwagę na aspekty, które nie wywołują zachwytu, zaczyna być dostrzegana proza codzienności. Ten kryzys należy spokojnie przetrwać.

Jaka jest pani najważniejsza rada dla rodziców pierwszoklasistów?

Zauważyłam, że z przekroczeniem progu szkolnego znacznie gorzej radzi sobie statystyczna matka niż statystyczne dziecko. Kochani rodzice, nie wzmacniajcie więc w sobie i w dzieciach poczucia niepokoju. Spokojnie, to nie pierwsze pokolenie, które zasiada w szkolnych ławach, a dziś szkoła jest generalnie znacznie bardziej przyjazna dzieciom niż była 20-30 lat temu.