Dziennikarka prowadziła program na żywo. Przerwał jej... 4-letni syn

Dziennikarka prowadziła program na żywo. Przerwał jej... 4-letni syn

Courtney Kube i jej 4-letni syn
Courtney Kube i jej 4-letni syn Źródło: Twitter / @MSNBC
Praca w telewizji informacyjnej nie należy do najłatwiejszych, a dziennikarze napotykają czasami nietypowe trudności. Przekonała się o tym prezenterka stacji NBC, której w trakcie relacji na żywo przeszkodził syn.

Informacje o środowym ataku Turcji na Kurdów w Syrii pojawiły się w mediach na całym świecie. Zdarzenia relacjonowała także Courtney Kube, która na co dzień specjalizuje się w bezpieczeństwie narodowym i sprawach związanych z Pentagonem. Prezenterka została w trybie pilnym wezwana do pracy i nie zdążyła zorganizować opieki dla swoich dzieci. Obecny w studio 4-letni syn ani myślał grzecznie czekać, aż jego mama zniknie z wizji. Gdy dziennikarka opowiadała o wydarzeniach z Turcji, chłopiec podszedł do niej i zaczął domagać się uwagi. Kube niewzruszona starała się mówić dalej, ale w pewnym momencie przeprosiła widzów wyjaśniając: „Moje dzieci są tutaj, to telewizja na żywo”. Po chwili na ekranie pojawiła się plansza z mapą. Internauci zwrócili uwagę na profesjonalizm dziennikarki, która pomimo obecności dziecka, potrafiła z uśmiechem przeprosić i kontynuować relację.

twitter

Atak Turcji na Kurdów w Syrii

W środę 9 października, prezydent Recep Tayyip Erdogan ogłosił rozpoczęcie inwazji na północną Syrię. Turecka armia atakuje region zamieszkany przez Kurdów pomimo gróźb, jakie pod adresem Ankary formułował zaledwie kilka dni temu prezydent USA Donald Trump. Stany Zjednoczone mogą poczuwać się odpowiedzialne za sytuację, ponieważ na długo przed decyzją o wycofaniu wojsk US Army z Syrii mówiło się, iż będzie to jasny sygnał do ataku dla Turcji. Wcześniej obecność sojuszniczych wojsk powstrzymywała Erdogana, który od dawna zwalcza kurdyjską mniejszość etniczną na terytorium swojego kraju. Teraz będzie mógł robić to także w Syrii.

Oficjalnym powodem do interwencji jest „zniszczenie terrorystycznego korytarza, który próbuje się ustanowić przy południowej granicy Turcii i zaprowadzenie pokoju w regionie”. Takie powody podaje w swoim tweecie prezydent Erdogan.

Tusk o groźbach Erdogana

„Turcja musi zrozumieć, że naszym głównym zmartwieniem jest to, że jej działania mogą doprowadzić do kolejnej katastrofy humanitarnej. I nigdy nie zaakceptujemy traktowania ich jako orężu politycznego i wykorzystywania do szantażowania nas. Wczorajsze groźby prezydenta Erdogana są kompletnie nie na miejscu” – napisał na Twitterze Donald Tusk.

Dzień wcześniej prezydent Turcji wypowiedział się po tym, jak syryjska organizacja praw człowieka przekazała, że 100 tys. cywilów zostało wysiedlonych od czasu rozpoczęcia przez Turcję ostrzałów i ataków powietrznych na terenie Syrii. W czwartek i piątek duże konwoje cywilnych samochodów jechały na południe w kierunku miast Al-Hasaka i Tell Tamer, uciekając ze strefy walki.

Erdogan w czwartek ostrzegł, że „otworzy drzwi” i wywoła kryzys uchodźczy w Europie, jeżeli Unia Europejska nie przestanie nazywać jego działań „inwazją”.– Hej, obudźcie się. Powiem to jeszcze raz: jeżeli będziecie przedstawiać naszą operację jako inwazję, nasza odpowiedź będzie prosta – otworzymy drzwi i wyślemy wam 3,6 mln migrantów – mówił prezydent.

Czytaj też:
Georgette Mosbacher o tureckim ataku na Kurdów. „Nie daliśmy przyzwolenia na takie działania. Jednak...”

Źródło: Twitter