Trudno zliczyć, który to już raz, jednak znów ciemne chmury zbierają się nad Romanem Polańskim. To efekt oskarżeń Valentine Monnier, francuskiej aktorki, fotografki i modelki, która spotkała się z nim ponad 40 lat temu. Na łamach dziennika „Le Parisien” kobieta oświadczyła, że Polański pobił ją i zgwałcił w kurorcie narciarskim Gstaad w Szwajcarii. Dwoje jej znajomych potwierdza, że już wtedy poinformowała ich o zdarzeniu. W tym samym kurorcie ofiarą Polańskiego miała paść niemiecka aktorka Renate Langer. Jak przekazała szwajcarskiej policji, działo się to w 1972 roku, gdy miała 15 lat. Obie sprawy uległy więc już dawno przedawnieniu.
Mimo znanej wszystkim reputacji Polańskiego, środowisko filmowe dopiero teraz zaczyna reagować na kolejne wysuwane pod jego adresem oskarżenia. Na łamach prasy wiceprzewodniczący gildii francuskich artystów zapowiedział, że w niedługim czasie ARP może się zebrać, by wreszcie podjąć decyzję o wyrzuceniu ze swojego grona reżysera uwikłanego w skandale. O powadze sytuacji może świadczyć też zachowanie Jeana Dujardina, gwiazdy najnowszego filmu Polańskiego „Oficer i szpieg”. Aktor w ostatniej chwili zrezygnował z zaplanowanego na niedzielę wywiadu w programie TF1.
Czytaj też:
Artystka oskarża Romana Polańskiego o gwałt. „To była skrajna przemoc”