Serial Netfliksa o Jeffreyu Epsteinie: „W USA wciąż lepiej być bogatym i winnym niż biednym i niewinnym”

Serial Netfliksa o Jeffreyu Epsteinie: „W USA wciąż lepiej być bogatym i winnym niż biednym i niewinnym”

Kadr z dokumentu „Jeffrey Epstein Filthy Rich”
Kadr z dokumentu „Jeffrey Epstein Filthy Rich” Źródło: Netflix
„Nic mi nie zrobią” – miał często powtarzać Epstein, który przekupywał ofiary i szantażował dziennikarzy. Inny wpływowy Amerykanin, Robert Durst, ekipie filmowej wyznał: „Oczywiście, że zabiłem ich wszystkich”. Co sprawiło, że przez lata byli bezkarni?

„Jeffrey Epstein: obrzydliwie bogaty” nie powstał w próżni: – W USA wciąż lepiej być bogatym i winnym niż biednym i niewinnym – mówił wybitny prawnik, Bryan Stevenson, w dokumencie HBO pt. „W imię sprawiedliwości”.

Ostatnio przez ekrany przewinęła się fala filmów i seriali o rasizmie amerykańskich sądów. W „Gdyby ulica Beale umiała mówić” Barry’ego Jenkinsa zachłyśnięty władzą policjant w latach siedemdziesiątych doprowadzał do niesłusznego skazania czarnoskórego mężczyzny za gwałt. W „When They See Us” Ava DuVernay przypominała, jak na przełomie lat 80. i 90. o gwałt białej 28-latki w Central Parku bez jakichkolwiek realnych podstaw posądzono czterech nastoletnich Afroamerykanów i jednego Latynosa. Reinaldo Marcus Green w „Monster and Men” i Raoul Peck w „Nie jestem twoim murzynem” doprowadzali kontinuum rasowej przemocy i niesprawiedliwości do współczesnych czasów.

A przecież dzisiejsza Ameryka ma pod powiekami jeszcze bardziej porażający obraz: Dereka Chauvina duszącego kolanem przez dziewięć minut George’a Floyda – człowieka podejrzanego o zapłacenie za paczkę papierosów fałszywą dwudziestodolarówką, który przed utratą przytomności szesnaście razy wykrzyczał zdanie: „Nie mogę oddychać”.

Protesty i zamieszki trwają już ponad tydzień. A kiedy w czterdziestu amerykańskich miastach władze wprowadzają godziny policyjne, reżyserka Lisa Bryant w netfliksowym serialu „Jeffrey Epstein: obrzydliwie bogaty” przypomina o kolejnej powszechnie znanej i ignorowanej skazie tamtejszych sądów. Przepustką do niewinności często stają się w nich pieniądze, wpływy i sława. Paradoksalnie, dokument uderza widza tym mocniej, że nie ma w nim nowych odkryć. Są uczciwie zebrane fakty, o których wszyscy wiedzą od dawna, i trauma w oczach ofiar, które tak naprawdę nigdy nie doczekały się sprawiedliwości.

Podobnie jak bliscy pary zabitej przez O.J. Simpsona oraz trojga ludzi zamordowanych (najprawdopodobniej) przez Roberta Dursta.

Przezorni ubezpieczeni

„Nic mi nie zrobią” – miał powtarzać Jeffrey Epstein. Serial pokazuje, jak ofiary wpadały w jego sidła. Wybierał (często niepełnoletnie) dziewczyny z wykluczonych społecznie lub ekonomicznie rodzin, zazwyczaj ofiary przemocy seksualnej. Umiał trafić w czuły punkt. Osaczyć tak, aby podświadomie wmawiały sobie, że ten dziwny masaż albo masturbacja na ich oczach to jednorazowe wybryk. Albo jak Sarah Ransome: że gwałt się nie powtórzy. Czy Virginia Giuffre: że nie sprzeda jej kolejnemu słynnemu przyjacielowi.

Wszystkim tym historiom towarzyszy poczucie osamotnienia kobiet i bezkarność multimilionera. Wiedziały one, że wszystkie pomieszczenia w jego nowojorskiej kamienicy były monitorowane i predator zbierał nagrania seksu wpływowych ludzi z nieletnimi kobietami. Przekupywał dziennikarzy, szantażował ofiary. A zgłoszenia na policję? – Na każdym etapie sprawy mieliśmy pod górkę. W akcie desperacji zaczęliśmy nawet przeszukiwać jego śmieci, gdzie znaleźliśmy świadectwo szkolne jednej z ofiar – opisuje szef departamentu w Palm Beach.

Artykuł został opublikowany w 19/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.