Kim jest Candyman? Nia DaCosta i Jordan Peele o pokoleniowym bólu i traumie

Kim jest Candyman? Nia DaCosta i Jordan Peele o pokoleniowym bólu i traumie

Yahya Abdul-Mateen II jako Anthony McCoy w filmie „Candyman”
Yahya Abdul-Mateen II jako Anthony McCoy w filmie „Candyman”Źródło:Monkeypaw Productions
Krytyczka chłodno odnosi się do sztuki Anthony'ego McCoya mówiąc, że jest ona „zanadto dosłowna”. „Ok, ale jak na ciebie wpływa?” – pyta w odpowiedzi główny bohater. Kobieta zaczyna wykazywać zainteresowanie dziełami dopiero, gdy dochodzi do makabry, której źródłem mogą być one same. Jak więc na nas wpływa film Candyman? Kim jest? Co chcą nam przekazać Nia DaCosta i Jordan Peele?

Oryginalny „Candyman” w reżyserii Bernarda Rose'a z 1992 roku jest oparty na motywach opowiadania „Zakazany” autorstwa Clive'a Barkera. Film opowiada o czarnoskórym XIX-wiecznym artyście Danielu Robitaille'u (w tej roli Tony Todd), który został brutalnie zamordowany za to, że zapłodnił białą kobietę. Mężczyźni, wynajęci przez ojca ciężarnej, najpierw dotkliwie go biją, później odpiłowują mu dłoń i zastępują ją zardzewiałym haczykiem. Następnie oblewają swoją ofiarę miodem, co powoduje, że jest żądlony przez setki pszczół, po czym palą go żywcem. Na koniec jego spopielone szczątki zostają rozsypane na osiedlu mieszkaniowym Cabrini-Green w Chicago.

Nową wersję filmu, którą właściwie możemy nazwać również kontynuacją, wyreżyserowała Nia DaCosta, a scenariusz napisali wspólnie Jordan Peele („To my”, „Uciekaj!”) i Win Rosenfeld („Czarne bractwo. BlacKkKlansman”, „Hunters”). Film wyprodukowany został wspólnie przez Bron Studios, Metro-Goldwyn-Mayer oraz Monkeypaw Productions – firmę założoną przez samego Peele'a.

Nia DaCosta w weekend (28-29 sierpnia 2021 roku), gdy premierowo jej „Candyman” wszedł do kin a Ameryce Północnej przeszła do historii – została pierwszą czarnoskórą reżyserką, której produkcja znalazła się na 1. miejscu box office. „Candyman” w weekend otwarcia zarobił 22 miliony dolarów.

Po robiącej wrażenie czołówce, kręconej w sposób, który daje nam złudzenie, że wszystko widzimy „do góry nogami”, jakbyśmy leżeli na ulicach Chicago, „Candyman” przenosi widza do tego miasta w 1977 roku. Jesteśmy tam świadkami zamordowania przez policję czarnoskórego mężczyzny Shermana Fieldsa (Michael Hargrove), nazywanego Candymanem. Fields ma długi płaszcz z owczej skóry, a jego lewą dłoń zastępuje hak. Jak dowiadujemy się później, rozdawał on cukierki okolicznym dzieciakom. Pewnego dnia został jednak oskarżony o to, że wkłada w smakołyki żyletki. Zmuszony do ucieczki, ukrywał się w ścianach budynków wspomnianego Cabrini-Green. W końcu jednak krzyk jednego z dzieci, zwabił policję do pralni, gdzie funkcjonariusze dopadli niewinnego mężczyznę. William Burke (Colman Domingo), chłopak, który jest sprawcą zajścia, obserwuje całe dramatyczne wydarzenie.

Gdy dorasta, na jego drodze staje Anthony McCoy (Yahya Abdul-Mateen II) – prawdziwy protagonista filmu, artysta (co jest nawiązaniem do czarnoskórego mężczyzny zamordowanego brutalnie w oryginalnym filmie), poszukujący inspiracji, który trafia w końcu właśnie w tym celu do Cabrini-Green, gdzie zachodzi powoli proces gentryfikacji. To tam William Burke, teraz pracownik okolicznej pralni, opowiada mu historię Candymana, która pochłania naszego głównego bohatera. Po użądleniu przez pszczołę na wspomnianym osiedlu, jego ręka zaczyna powoli gnić, a on w tym czasie tworzy sztukę, w której widać wizje Shermana Fieldsa. W końcu Anthony odkrywa, że jego związek z Candymanem jest o wiele głębszy, niż mógłby się spodziewać. Zaczyna rozumieć tym samym swoje miejsce w opowieściach i godzi się de facto z tym, co mu przeznaczone.

Znaczący w tej historii jest sam William Burke, który chce rozgłosić nową wersję legendy o Candymanie, aby ukarać ludzi, którzy są źródłem ogromnego cierpienia, zadanego przed laty i czynionego obecnie. Candyman nie jest jedną osobą. Jest uosobieniem pokoleniowego bólu i traumy, jakiej doświadczają na co dzień czarnoskórzy mieszkańcy, pozbawieni głosu, terroryzowani przez policję, zabijani bez konsekwencji, przepełnieni strachem, równani do parteru. Stąd mógł wynikać też zabieg DaCosty z ujęciami kręconymi z perspektywy „leżącej” w czołówce filmu. Później, gdy Anthony zaczyna po raz pierwszy malować, widzimy swoiste odzyskiwanie siły przez bohatera – co ukazane jest też samym ujęciem – kamera jest nad nim, nie w parterze. Główna postać odzyskuje głos, siłę, zaczyna przeobrażenie w kogoś, kto przejmuje stery w krwawej grze. Obserwujemy jak ból, którego doświadczyły całe rodziny, nie znika z nowym pokoleniem. Najstarsze osoby mają swoje własne historie o Candymanie, które opowiadają młodszym, a ci z kolei doświadczają ich także w końcu na własnej skórze.

Przedstawione w filmie zabójstwo Shermana Fieldsa przywodzi na myśl prawdziwą historię Emmetta Tilla, 14-letniego chłopca, który padł ofiarą linczu, a cała sprawa była katalizatorem do działań ruchu praw obywatelskich. Na końcu filmu jasne jest, że dla niektórych ludzi, jak np. dla Brianny Cartwright (Teyonah Parris), Candyman jest także formą ochrony. Im więcej się o nim mówi, myśli, poświęca się mu czasu, tym bardziej jest wszechobecny i zyskuje na sile. Jest więc przekleństwem ale też formą wybawienia, tarczą przed możliwym doświadczeniem zła. DaCosta chce nam uświadomić, jak kluczowe jest, aby nie zapominać o tych „duchach”, które zaznały niesprawiedliwości. One wciąż żyją – w tych miejskich legendach, zbiorowej świadomości, wspominanej pokoleniowej bolączce, traumie i smutku. Kiedy się o nich pamięta, to nie można zamieść brudu pod dywan. Podobnie jak Anthony McCoy jako Candyman – ofiary publicznego linczu, mordowani przez policjantów mężczyźni, kobiety i dzieci, ci, którym strzelono w plecy oraz ci, którym klęczano na szyjach, stali się jednocześnie tymi, dzięki którym rośnie świadomość tego, co każdego dnia dzieje się na świecie. I dzięki żyjącym legendom, tym, którzy stracili w tak dramatyczny sposób swoje życie, możemy walczyć z niesprawiedliwością, rasizmem, białą supremacją, uprzedzeniami oraz poczuciem wyższości jednej rasy nad drugą.

Czytaj też:
Interpretacja horroru „To my” Jordana Peele'a. O co chodzi w zakończeniu filmu?