Oglądaliśmy „Diunę”. Zdecydowanie polecamy, ale warto się wcześniej przygotować

Oglądaliśmy „Diunę”. Zdecydowanie polecamy, ale warto się wcześniej przygotować

Kadr z filmu „Diuna” (2020)
Kadr z filmu „Diuna” (2020) Źródło:Legendary Entertainment
„Diuna” to jedno z największych filmowych wydarzeń tego roku, porównywanych do premiery pierwszej części „Władcy pierścieni” czy pierwszej ekranizacji „Harry'ego Pottera”. W tej bezspoilerowej recenzji uprzedzamy jednak, że aby czerpać pełną satysfakcję z seansu, warto zadbać o pewne przygotowanie.

Najlepiej zaznaczyć to od razu – „Diuna” najbardziej spodoba się tym, którzy przeczytali książkę. To jednocześnie komplement i przytyk pod adresem twórców filmu. Z tą przyganą to jednak bez przesady. Dzieło życia Franka Herberta nie jest łatwe do przełożenia na język filmowy. Oczywiście, że z całym swoim fantastycznym wszechświatem i mitologią ma ogromny potencjał, ale jego polityczna głębia, ilość postaci i mnogość oryginalnych pomysłów mogłaby okazać się nie do udźwignięcia w trakcie krótkiego seansu.

Scenarzyści wybrnęli z trudnego zadania i wydaje się, że przedstawili w pierwszej części tej ogromnej sagi wszystko to, co tak bardzo pozwalało zatopić się w świecie książki. Co prawda rozkład akcentów mógłby chyba być lepiej rozłożony: czasami długie ujęcia statycznych obrazów są nużące, natomiast istotne dla fabuły dialogi czy sceny wyraźnie przycina się dla zyskania na czasie i nie mogą one należycie wybrzmieć. Film nie pomija jednak żadnego istotnego wątku, co przy sporej ich ilości już na wstępie robi wrażenie.

Sceny walki i sceny batalistyczne najsłabszym punktem „Diuny”

Fani książki Herberta poradzą sobie z tym, że co chwila rzucane im są nowe pojęcia, nazwiska czy fantastyczne przedmioty. Kinomani idący na film bez wcześniejszego wzmocnienia lekturą muszą jednak mieć wyostrzoną uwagę i nadążać za kolejnymi niezwykłościami. Prawdopodobnie najtrudniej będzie im przyjąć sceny walki z użyciem tarcz, których przedstawienie na ekranie wygląda po prostu groteskowo. Na pewno można było to zrobić lepiej i z zachowaniem wierności wizji pisarza. Dziwaczność starć można usprawiedliwiać, ale nie można tego aspektu w takiej formie zaakceptować.