Emocjonalny wpis Rusin. „Będziecie się smażyć w piekle, sadyści z Nowogrodzkiej”

Emocjonalny wpis Rusin. „Będziecie się smażyć w piekle, sadyści z Nowogrodzkiej”

Kinga Rusin
Kinga RusinŹródło:Instagram / kingarusin
Śmierć 37-letniej Agnieszki z Częstochowy wstrząsnęła opinią publiczną. Emocjonalny wpis w tej sprawie zamieściła na Instagramie dziennikarka Kinga Rusin.

26 stycznia na jaw wyszła historia tragicznie zmarłej 37-latki z Częstochowy. Wcześniejszy przypadek 30-letniej pacjentki z Pszczyny doprowadził do protestów na ulicach wielu polskich miast. Po ujawnieniu relacji rodzin obu kobiet pojawiło się mnóstwo zarzutów pod adresem rządzących, że jest to efekt zaostrzenia prawa aborcyjnego. W ostrych słowach wypowiedziała się m.in. Kinga Rusin.

Agnieszka z Częstochowy. Komentarz Kingi Rusin

„Będziecie się smażyć w piekle, sadyści z Nowogrodzkiej” - rozpoczęła wpis na swoim profilu na Instagramie. „Drakońskie przepisy antyaborcyjne i ogólnopolska atmosfera zastraszania lekarzy doprowadziły do kolejnej tragedii. Uśmierciliście tym razem matkę trójki dzieci będącą w bliźniaczej ciąży. A gębę macie pełną frazesów, że rzekomo »życie i zdrowie kobiety jest najważniejsze«” - pisała dziennikarka.

Według Kingi Rusin „płód stał się ważniejszy od kobiety i jej już narodzonych dzieci, które zostały sierotami”. „Ten horror zgotowaliście nam wy, pisowscy działacze oraz wasz »trybunał«. Jesteście cynicznymi manipulatorami i wrogami kobiet w Polsce. Propagujecie swoje chore poglądy, przez które cierpią i umierają kobiety, a lekarzy zostawiacie na pastwę politycznie sterowanej prokuratury” - stwierdziła była prowadząca „Dzień dobry TVN”.

„Będziecie się smażyć w piekle, bo przez was Polska już jest piekłem” - podsumowała Kinga Rusin.

Nie żyje 37-letnia Agnieszka z Częstochowy - najnowsze informacje

37-letnia Agnieszka T. trafiła do szpitala w Częstochowie 21 grudnia ubiegłego roku, skarżąc się na ból w okolicach brzucha i wymioty. Kobieta z dnia na dzień była w coraz gorszym stanie. Rodzina powołuje się na epikryzę lekarską, z której wynika, że 23 grudnia 2021 roku obumarł jeden z płodów bliźniaczej ciąży, którą nosiła 37-latka.

Martwego płodu jednak nie usunięto. „Czekano aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną. Agnieszka nosiła w swoim łonie martwe dziecko przez kolejne 7 dni” – pisze rodzina. Śmierć drugiego płodu nastąpiła 29 grudnia, ale i wtedy, przekonuje rodzina, nie zdecydowano się na natychmiastową reakcję. Usunięcie martwych płodów nastąpiło dopiero po kolejnych dwóch dniach (31 grudnia).

Agnieszka z Częstochowy nie żyje. Rodzina wini szpital

„Przez ten cały czas, zostawiono w niej rozkładające się ciała nienarodzonych synków. Nie zapomniano jednak w porę poinformować księdza, aby przyszedł na oddział i odprawił pogrzeb dla dzieci” – czytamy w apelu rozżalonej rodziny.

W tym czasie stan pacjentki uległ znaczącemu pogorszeniu. Z ginekologii, kobietę przewieziono na neurologię, a rodzina opisuje, że „była jak warzywo”. 23 stycznia kobietę reanimowano, kolejnego dnia trafiła do szpitala w Blachowni, gdzie rodzinie wydano dokumentację medyczną. Dopiero wtedy bliscy 37-latki zapoznali się z wynikami poprzednich badań. Niestety, 25 stycznia kobieta zmarła.

Tłumaczenia szpitala

Szpital zaznacza, że choć lekarze próbowali dokonać indukcji mechanicznej i farmakologicznej, „brak było odpowiedzi ze strony pacjentki pod postacią rozwierania się szyjki i skurczów macicy”. Poronienie możliwe było dopiero 31 grudnia – czytamy. Szpital zastrzega, że lekarze robili wszystko, co w ich mocy. Wskazano wielokrotne konsultacje lekarskie, wymaz w kierunku SARS-CoV 2 (dwukrotnie ujemny), badania USG, badanie CRP (13 razy).

Czytaj też:
Śmierć 37-letniej Agnieszki z Częstochowy. Siostra: Jej mąż błagał lekarzy, by ratowali mu żonę