Wendzikowska oskarżyła TVN. Stacja odpowiedziała... w komentarzu na Instagramie

Wendzikowska oskarżyła TVN. Stacja odpowiedziała... w komentarzu na Instagramie

Anna Wendzikowska
Anna WendzikowskaŹródło:Instagram / aniawendzikowska
W sobotę 1 października Anna Wendzikowska oskarżyła publicznie TVN o mobbing. We wpisie na Instagramie stwierdziła, że była gnębiona, poniżana, miała myśli samobójcze i codziennie drżała o pracę. TVN odpowiedział na wpis dziennikarki, jednak w dość lakoniczny sposób.

Wendzikowska na początku wpisu zamieszczonego na Instagramie w sobotę 1 października przyznała, że polecano jej, aby nie mówiła o swoich przykrych doświadczeniach publicznie, ponieważ spotka się z niezrozumieniem i dodatkowo straci kontakty, a nikt nie będzie chciał jej po tym zatrudnić. „Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa, to była norma w wielu firmach” – czytamy. Dziennikarka opowiedziała, że do TVN-u trafiła po 4 latach pracy w Londynie i znała inne standardy. „Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie” – napisała.

„Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby »gwiazda telewizji«, a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia i ciągłego udowadniania swojej wartości. (...) Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia, w studio usłyszałam: »Sorry, Anka, nie oglądasz się«. Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wejścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam: »oglądalność nie jest najważniejsza«” – wyznała.

Podróże samolotem w zaawansowanej ciąży

Jak pisze Wendzikowska, wielokrotnie interweniowała u przełożonych, jednak bez skutku. „Prosiłam o pomoc, żebym nie musiała sama montować materiałów, żebym nie musiała robić tłumaczeń sama. Albo, żebym przynajmniej mogła robić montaż z domu, zdalnie. Nie wyrabiałam ze wszystkim przy dzieciakach. Byłam z nimi sama. Usłyszałam: »Nikt tu nie ma specjalnych praw«. Ja chyba miałam »specjalne prawa«, ale takie represyjne. Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 h przed emisją z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili” – czytamy.

Z relacji Wendzikowskiej wynika też, że na trzy tygodnie przed porodem, za zgodą lekarza, poleciała na wywiad do Los Angeles. „Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, że wróciłam do pracy sześć dni po porodzie. (...) Bałam się, że ciąża będzie idealnym pretekstem, żeby się mnie pozbyć” – przyznaje.

Wendzikowska miała myśli samobójcze

Z uwagi na stres i złe traktowanie, które towarzyszyło jej w pracy, Wendzikowska miała stany depresyjne oraz myśli samobójcze. „Były leki, była terapia, na jakiś czas pomagało. Ale z przemocą jest tak, że jak się na nią godzisz, to poziom rośnie... (...) Trwałam w tym. W ciszy, w poczuciu winy, że mnie to spotkało... (...) Jest taki moment, kiedy już nie widzisz wyjścia z sytuacji. Nie widzisz światełka w tym ciemnym tunelu, którym kroczysz przecież tak długo. (...) To jest właśnie depresja. Pamiętam, jak się zastanawiałam, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: »Z którego piętra trzeba skoczyć, żeby...«” – pisze i dodaje, że paradoksalnie uratował ją kryzys równoległy – doświadczenia osobiste.

Dziennikarka wyznała, że pomógł jej bardzo w tym wszystkim wyjazd do Gwatemali. Postanowiła wtedy, że napisze do TVN-u maila, zapoczątkowując tym samym dochodzenie, które zakończyło się zwolnieniami. „Nie tylko moja historia to spowodowała. Tych historii było kilkadziesiąt i moja wcale nie była najgorsza” – podkreśliła.

TVN odpowiada na zarzuty Wendzikowskiej. W komentarzu na Instagramie

Pod wpisem Wendzikowskiej pojawiła się masa gratulacji i słów pocieszenia. Agnieszka Woźniak-Starak napisała: „A ja Ci za tego maila już zawsze będę wdzięczna, bo udało się zmienić coś, co było beznadziejne, a wydawało się nie do ruszenia”. „Jesteś ilna, piękna i mądra. Brawo za odwagę” – napisała Katarzyna Cichopek.

Stacja TVN zdecydowała się na dość nietypowy sposób odpowiedzi na długi wpis dziennikarki. Przedstawiciele stacji napisali komentarz... na Instagramie. „Aniu, Twój wpis poruszył bardzo wiele osób. W redakcji DDTVN zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie jaką chcemy, żeby był TVN. Po otrzymaniu Twojego listu, wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez Ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły” – czytamy.

Czytaj też:
„Rolnik szuka żony”. Uczestnicy poznali kandydatów

Galeria:
Anna Wendzikowska – 41-letnia polska dziennikarka
Źródło: WPROST.pl