„Wiedźmin” przed erą Netflixa. Zagraniczna ekspansja sagi Sapkowskiego

„Wiedźmin” przed erą Netflixa. Zagraniczna ekspansja sagi Sapkowskiego

Zdjęcie z serialu „Wiedźmin”
Zdjęcie z serialu „Wiedźmin” Źródło: Netflix
Uniwersum „Wiedźmina” jest łatwe do rozbudowanie i pozwala na opowiadanie historii zrozumiałych pod każdą szerokością geograficzną. I chociaż prawdziwa geraltomania może dopiero nadejść razem z serialem Netflixa, już teraz bohater Sapkowskiego jest rozpoznawalny na świecie.

Polscy fani często bronią „słowiańskości” opowieści o wiedźminie – choć raczej bezpodstawnie. Jednak Geralt zdążył już stać się własnością globalną. Pojawiał się w adaptacjach komiksowych, grach planszowych i karcianych oraz fenomenalnym cyklu gier komputerowych zrealizowanych przez CD Projekt (to przede wszystkim dzięki nim wiedźmin zrobił furorę na Zachodzie, a po książki Sapkowskiego sięgnęli spragnieni dalszych wrażeń gracze), niefortunnej adaptacji filmowej i serialowej w reżyserii Marka Brodzkiego – wiedźmina zagrał w niej Michał Żebrowski – a nawet musicalu. Niektóre z nich były po prostu przeniesieniem treści opowiadań do innego medium, inne – jak gry czy amerykańska seria komiksów publikowana przez wydawnictwo Dark Horse – twórczo rozwijały wątki prozy Sapkowskiego. Opowiadania ze świata wiedźmina pisane przez innych autorów ukazały się nie tylko w Polsce (w tomie „Szpony i kły”), lecz również w Rosji („Opowieści ze świata wiedźmina”).

Świat stworzony przez Sapkowskiego ma bowiem tę zaletę, że można rozwijać go niemal w nieskończoność. Używając zachodniej terminologii, „Wiedźmin” stał się franczyzą, i to taką, za którą idą konkretne pieniądze. Trzy części produkowanej przez CD Projekt gry sprzedały się w nakładzie przekraczającym 33 miliony egzemplarzy. nie ujawnia budżetu serialu, lecz Lauren Hissrich zapewniała na Twitterze, że każdy odcinek będzie miał „epicką skalę” i dodawała, że nakłady na seriale są naprawdę duże. Zresztą „Gra o tron” – dziś synonim telewizyjnego rozmachu – zaczynała z relatywnie niewielkim budżetem ok. 5 milionów dolarów za odcinek. Rosnąca popularność przyniosła również większe pieniądze: w ostatnim sezonie każdy epizod kosztował już ok. 10 milionów.

I chyba tylko jedna osoba nie potrafiła dostrzec „pozaliterackiego” potencjału opowieści o Geralcie. Andrzej Sapkowski. Filmu Marka Brodzkiego komentować nie chciał, w rozmowie z Beresiem zauważył jedynie – i poniekąd słusznie – „W Polsce nie da się filmować ani SF, ani fantasy, w ogóle nie umiemy tego robić. Nie ma środków, nie ma tradycji, nie ma umiejętności”. Adaptacja komiksowa z ilustracjami Bogusława Polcha i scenariuszami Macieja Parowskiego również pozostawiała sporo do życzenia, a w czasie, gdy się ukazywała (1993-1996) komiks jako medium w Polsce dogorywał. Gdy CD Projekt zaczynał pracę nad pierwszą z gier o wiedźminie, autor sprzedał prawa za stosunkowo niewielką kwotę (nie wiadomo dokładnie jaką, mówi się o 15 tys. złotych – w 1998 roku była to równowartość średnich rocznych zarobków), co po latach zakończyło się prawnym sporem o tantiemy. Sapkowski długo nie wierzył, że jego proza mogłaby się przebić za granicą, może poza Rosją i Czechami, gdzie polska fantastyka cieszyła się popularnością i uznaniem. „W krajach Zachodu (…) fan zawsze wybierze w księgarni książkę znanego mu Anglosasa, a egzotyczne nazwisko autora odstręczy go od zakupu. Niestety, wiedzą o tym i wydawcy, dlatego mając w ręku książkę pochodzącą z „jakiejś Polski” lub „jakiejś Mołdawii” – nawet dobrą – dziesięć razy się zastanowią, nim wydadzą”, mówił w „Historii i fantastyce” w 2005 roku. Dwa lata później ukazał się angielski przekład zbioru opowiadań „Ostatnie życzenie” oraz pierwsza część gry.

Dziś można powiedzieć, że pisarz pomylił się na prawdziwie epicką skalę. I chociaż polska literatura gatunkowa – ani, skoro już była o tym mowa, mołdawska – nie zalewa zachodnich księgarni, książki Sapkowskiego doczekały się tłumaczenia na 20 języków. A premiera serialu zapewne pociągnie za sobą kolejne wydania i wznowienia. Jeśli stanie na wysokości zadania, prawdziwa fala Geraltomanii dopiero nas czeka.


Kuba Demiańczuk

Czytaj też:
Za to kochamy internet. Okazuje się, że Adam Sandler ma mnóstwo „sobowtórów”

Cały artykuł dostępny jest w 35/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.