USA powinny budować długofalowe związki z Europą Środkową

USA powinny budować długofalowe związki z Europą Środkową

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najbardziej opłacalną strategiczną inwestycją, jaką USA mają obecnie w Europie, jest pomoc w zacieśnianiu więzów między państwami "ścisłej" UE a jej nowymi członkami ze wschodu - pisze "International Herald Tribune" w środowym wydaniu.
Zapowiadając podpisanie w czwartek w Pradze nowego traktatu rozbrojeniowego między USA i Rosją autorzy artykułu, Mark Brzezinski (członek Rady Bezpieczeństwa za prezydentury Billa Clintona i syn Zbigniewa) oraz A. Wess Mitchell oceniają, że Waszyngton powinien wykorzystać "energię i impet" tego wydarzenia do "głębszych i trwalszych" inwestycji w Europie Środkowej.

Ich zdaniem, dla przyszłości Europy wielkie znaczenie mają relacje polsko-niemieckie - tak wielkie, jak stosunki Niemiec i Francji w latach 50. "Jak wówczas, również teraz Stany Zjednoczone mają potencjał, by odegrać rolę akuszera w pogłębianiu wewnątrzeuropejskiego pojednania" - podkreślają.

"Tak jak amerykańscy politycy kiedyś zachęcali Niemcy i Francję, by dążyły do ponadnarodowego nadzoru nad kontrowersyjnymi zasobami węgla i stali, jako pierwszego kroku ku głębszej koordynacji polityki europejskiej, tak (dzisiaj) mogą rozważyć zachęcanie Niemiec i Polski, by dążyły do ponadnarodowego nadzoru nad innymi kontrowersyjnymi zasobami - gazem ziemnym - jako do pierwszego kroku ku ożywionej na nowo integracji europejskiej" - apelują Brzezinski i Mitchell.

Ich zdaniem, w budowaniu długofalowych stosunków z Europą Środkową Waszyngton powinien wykraczać poza współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa. Amerykańscy politycy powinni "szukać możliwości namacalnego niewojskowego zaangażowania w regionie". Powinni "kłaść większy nacisk na dyplomację handlową", bowiem dla biznesu amerykańskiego jest w Europie Środkowej wiele niewykorzystanych inwestycji, szczególnie w sferze energetyki.

W ocenie autorów artykułu "Waszyngton nie może powtarzać błędu i pozwolić na to, by stosunki z Europą Środkową stały się nieproporcjonalnie zależne od pojedynczej inicjatywy czy programu". Grozi to - zauważają - tym, że wartość partnera będzie zależeć od ceny poszczególnego projektu, a bilans sojuszu jako takiego będzie wahał się w zależności od politycznej koniunktury.

Autorzy uważają, że administracja prezydenta Baracka Obamy stara się wzmocnić zaufanie regionu do Sojuszu Północnoatlantyckiego - poprzez m.in. rakiety Patriot w Polsce czy manewry wojskowe na Bałtyku i Morzu Czarnym. Ich zdaniem, symboliczny jest wybór Pragi jako miejsca podpisania nowego traktatu rozbrojeniowego: "Wybierając dawnego sowieckiego satelitę, administracja Obamy wysyła symboliczny sygnał, że mimo wielu spekulacji współpraca USA z Rosją nad zresetowaniem (wzajemnych stosunków) nie będzie się dokonywać kosztem bliskich sojuszników USA w Europie Środkowej". Wskazują przy tym na sceptycyzm wielu mieszkańców regionu, których historia nauczyła, że "demokratyczne potęgi są tak samo zdolne do przehandlowania ich interesów, jak (państwa) niedemokratyczne".

"Pracując nad uwolnieniem regionu od starych upiorów braku bezpieczeństwa strategicznego, Waszyngton powinien pojść dalej i użyć nowej energii i impetu traktatu praskiego jako sposobności do poczynienia głębszych i bardziej trwałych inwestycji" - podsumowuje "IHT".

PAP