Obietnica Tuska w imieniu UE nie zainteresuje nikogo na Białorusi

Obietnica Tuska w imieniu UE nie zainteresuje nikogo na Białorusi

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Dziecinne błędy" zarzuca UE w czwartek politolog Siarhiej Kizima w rządowym dzienniku białoruskim "Respublika". Według niego przyczyny niedobrych stosunków Unii z Białorusią to m.in. niewłaściwy stosunek do przyjaciół i niezrozumienie sytuacji u sąsiadów.
"Jest oczywiste, że dopóki w UE nie rozumieją, co i jak dzieje się w świecie, u sąsiadów i w niej samej, dopóki jej mechanizmy są zdezorganizowane i nie jest ona w stanie podejmować odpowiednich działań, o żadnej poważnej współpracy Białorusi z UE nie warto mówić" - napisał w dzienniku kierownik katedry stosunków międzynarodowych w Akademii Zarządzania przy Prezydencie Republiki Białoruś, Siarhiej Kizima. Dodał, że wobec obecnego paraliżu politycznego i gospodarczego w UE jej niestanne postulaty w ramach Partnerstwa Wschodniego, "by robić wszystko tak, jak w  UE, wywołują śmiech".

Do najpoważniejszych błędów UE Kizima zaliczył nieodpowiedni stosunek do  przyjaciół. Podał przykład Ukrainy, która mimo poważnych problemów nie  otrzymała od Unii "żadnych inwestycji, pomocy przy modernizacji systemu transportu gazu i energii czy uzyskaniu alternatywnych źródeł energii, zniesienia wiz czy grafiku wstąpienia do  UE". Według niego pierwsze gesty pod adresem Kijowa wykonano dopiero wtedy, gdy Ukraina zaczęła po  zwycięstwie Wiktora Janukowycza w wyborach prezydenckich odbudowywać dobre stosunki z Rosją. "Zgubność bezwarunkowej przyjaźni z UE bez oparcia w innych krajach jest teraz oczywista również dla innych państw regionu" - napisał Kizima.

Za kolejny błąd uznał niezrozumienie sytuacji u sąsiadów i postrzeganie jej przez pryzmat ideologii. "Przez cały 2011 r. UE organizowała imprezy, na których zachodni prelegenci wieszczyli krach gospodarki Białorusi, masowe rozruchy na tym tle oraz konieczność zapanowania nad sytuacją przy pomocy wojsk NATO" - ocenił. Tymczasem Białoruś - według niego - weszła w 2012 r. z nowymi możliwościami finansowymi, ze wzrostem rezerw walutowych o 4 mld dol. dzięki m.in. sprzedaży Gazpromowi białoruskiego operatora gazociągów Biełtransgaz oraz kredytom z rosyjskiego Sbierbanku i z Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.

"Za 87 mln euro przyznanych opozycji na rewolucję zdołała ona jedynie poklaskać na ulicach kilku miast, co wygląda na bezczelne nabijanie się z UE" - napisał Kizima. "Nieadekwatność sposobu gromadzenia informacji o Białorusi i podejmowanych przez struktury UE działań antybiałoruskich jest oczywista" - ocenił. Wsparcie sumą 87 mln euro białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego zadeklarowano na międzynarodowej konferencji w Warszawie w lutym 2011 r.

Inne problemy w stosunkach UE ze wschodnimi sąsiadami wynikają, zdaniem Kizimy, ze  sposobu funkcjonowania Unii. Politolog z Akademii Zarządzania przy prezydencie porównał model unijny, w którym "polityczne kierownictwo UE znajduje się pod kontrolą środowisk biznesowych", z chińskim, gdzie "ponadnarodowe korporacje są kontrolowane i kierowane przez kierownictwo polityczne kraju". "Dlatego ChRL bez trudu wygrywa wyścig z USA i UE o przywództwo w  globalnym świecie (...). Na tle skutecznie scentralizowanej ChRL Unia Europejska najbardziej przypomina Rzeczpospolitą XVIII wieku. A los Rzeczpospolitej wszystkim jest znany" - napisał Kizima.

Nie bez znaczenia jest też według niego to, że "nikt z partnerów Unii Europejskiej nie potrafi zrozumieć, z kim się umawiać, żeby skutecznie rozwiązać takie czy inne problemy". "Klasycznym przykładem" może być według komentatora obietnica 9 mln dol. dla Białorusi na reformy, która padła na szczycie Partnerstwa Wschodniego we wrześniu w Polsce. "Obietnica Donalda Tuska w imieniu UE nie może zainteresować nikogo na Białorusi, po premier Polski nie jest upoważniony do składania takich deklaracji w imieniu całej Unii" - uznał Kizima.

"Białorusi zależy na zagranicznych inwestycjach w sferze wysokich technologii po to, by rozwijać eksport i zwiększać poziom życia. A to, jak dotąd, były w stanie zaproponować tylko Rosja i Chiny. W  sytuacji, gdy ani przyjaźń, ani wrogość z UE nie pociągają za sobą ani napływu, ani odpływu inwestycji z  państwa-partnera UE, co pokazało doświadczenie Ukrainy, orientacja Białorusi na integrację euroazjatycką z Rosją i Kazachstanem wydaje się absolutnie logiczna" - ocenił politolog.

pap