Brudziński o referendum: Igrzyska Komorowskiego za 100 mln zł

Brudziński o referendum: Igrzyska Komorowskiego za 100 mln zł

Dodano:   /  Zmieniono: 48
Joachim Brudziński (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Fanaberia, szarża Bronisława Komorowskiego po przegranej pierwszej turze wyborów prezydenckich i akt rozpaczy, jakim było rozpisanie tego referendum, kosztowało nas 100 mln zł - mówił w specjalnym wydaniu "Kawy na ławę" w TVN24 po zakończeniu referendum Joachim Brudziński z PiS.
Według Brudzińskiego referendum mogło mieć sens, gdyby dołączono o niego kolejne pytania. Polityk PiS przypomniał jednak, że były prezydent w "wątpliwie" uprzejmy sposób odmówił dopisania pytań.

W efekcie Brudziński stwierdził, że Komorowski zafundował Polakom "igrzyska za 100 mln zł". - Tyle was kosztowała przerażona mina Bronisława Komorowskiego po przegranych wyborach - dodał.

Koniec referendum

O godzinie 22:00 zakończyło się głosowanie w referendum, które zarządził Bronisław Komorowski. Wyniki PKW poda w poniedziałek o osiemnastej.

Wraz z końcem głosowania zakończyła się cisza referendalna. Ponieważ aby głosowanie było ważne, potrzebna jest co najmniej 50-procentowa frekwencja, PKW nie podawała przez cały dzień nawet cząstkowych danych o frekwencji i nie znamy ich nadal.

Kiedy wyniki?

Wyniki według własnych szacunków PKW zostaną ogłoszone w poniedziałek po południu. Wtedy też poznamy oficjalne dane dotyczące frekwencji. Żadna ze stacji telewizyjnych nie przygotowała badania exit poll. Nie znamy więc nawet sondażowych wyników referendum i frekwencji.

Incydenty

Po godzinie ósmej rano przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński mówił już o dwóch incydentach. Jednym z nich była kradzież torebki przewodniczącej komisji. Znajdowały się w niej kody dostępu do systemu informatycznego. Zostały jednak unieważnione.

W sobotni wieczór usunięto także flagę państwową z jednego z przydrożnych słupów w Krypnie Kościelnym. 21-latek, który chciał zabrać flagę, pijany trafił do policyjnego aresztu.

Od tamtej pory doszło do kolejnych incydentów. W Otwocku pijany 62-letni mężczyzna podał kartę do głosowania, a w Warszawie członkini jednej z komisji trafiła do szpitala po tym, jak spała z krzesła.

Także w stolicy 47-letni członek jednego z komitetów referendalnych awanturował się w okręgowej komisji i obrażał jej przewodniczącego.

W Krakowie za wycieraczkami samochodów znaleziono 370 kartek zachęcających do głosowania, a we Wrocławiu za rozdawanie ulotek o głosowaniu zatrzymano 3 osoby.

Do incydentów doszło także m.in. w Rybniku i gminie Głowaczów na Mazowszu.

Wprost.pl, tvn24.pl