Drugi dzień świąt, czyli wspomnienie św. Szczepana. Kim był pierwszy męczennik Kościoła?

Drugi dzień świąt, czyli wspomnienie św. Szczepana. Kim był pierwszy męczennik Kościoła?

Dodano: 
Męczeństwo św. Szczepana na obrazie Luigiego Garziego
Męczeństwo św. Szczepana na obrazie Luigiego Garziego Źródło:Wikimedia Commons / domena publiczna
Męczenników, czyli osoby, które wylały krew za wiarę, otaczano w Kościele szczególnym kultem, który niekiedy obrastał w mit wykorzystywany nie tylko w celach religijnych. Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia obchodzony jest przez katolików głównie jako wspomnienie św. Szczepana – pierwszego męczennika.

Na sumieniu św. Pawła było życie niejednego chrześcijanina. Młody faryzeusz słynął z bezkompromisowości i zaciętości w zwalczaniu pierwotnych wspólnot wyznających wiarę w to, że Jezus z Nazaretu był długo oczekiwanym Mesjaszem. Dzieje Apostolskie w szczególności zapamiętały jedną zbrodnię.

Drugi dzień świąt. Wspomnienie męczeństwa św. Szczepana

Był prawdopodobnie rok 36 n.e. W Jerozolimie, w synagodze należącej do Żydów pochodzących spoza Palestyny, doszło do dysputy pomiędzy uczonymi żydowskimi, a św. Szczepanem (właściwie Stefanem) – jednym z siedmiu diakonów pomagających Apostołom. Według Dziejów Szczepan przerastać miał swoich adwersarzy wiedzą i siłą argumentów.

Nie mogąc sprostać mądrości diakona kazali wyprowadzić go za miasto i ukamienować, oskarżając o bluźnierstwo. Wśród nich był św. Paweł, u którego stóp złożono szaty skazanego. Najpewniej do jego uszu dojść musiało więc wołanie świętego Szczepana, który w ostatnim tchnieniu wykrzyknąć miał, aby Bóg przebaczył jego oprawcom.

Wydarzenie to mocno utkwiło w głowie Pawła. Już po swoim nawróceniu wielokrotnie nazywać się będzie „chorym płodem”, wspominając być może śmierć Stefana i innych chrześcijan, którzy byli ofiarami jego zawziętości. Z pewnością scena ta przyszła mu na myśl 29 czerwca 67 roku, kiedy w wyniku rzymskich prześladowań został ścięty, dołączając tym samym do grona męczenników.

Pierwsi męczennicy

Męczennicy od początku byli we wspólnotach chrześcijańskich otoczeni szczególną czcią. W ich śmierci widziano bezpośrednie naśladowanie Chrystusa, który wszak sam miał być ofiarą prześladowania. W Ewangelii św. Mateusza przeczytać możemy następującą przestrogę:

Jezus powiedział do swoich Apostołów: Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

Śmierć za wiarę traktowano więc jako coś zupełnie naturalnego, wynikającego nie tylko z nienawiści otoczenia, ale przepowiedni samego Zbawiciela. Los pierwszych chrześcijan był zresztą do przewidzenia. Młoda, nieokreślona jeszcze wspólnota religijna, charakteryzująca się dużą ekspansywnością i wykraczająca poza dotychczasowo istniejące struktury religijne musiała liczyć się z takimi konsekwencjami.

Dla Żydów byli bluźniercami, którzy przypisali boskość wędrownemu kaznodziei, który podawał się za Syna Bożego. Dla Rzymian, którzy choć spoistość Imperium zawdzięczali dużej tolerancji religijnej, mogli być doskonałymi „kozłami ofiarnymi”, na których zrzucano winę za wszelkie plagi spadające na mocarstwo.

Wiarę chrześcijan określano jako superstitio, czyli zabobon, którym nazywano wszelkie kulty wykraczające poza tradycje rzymską. O ile jednak obce religie, ale uświęcone wielowiekową tradycją, akceptowano, o tyle młode wspólnoty mogły czuć się zagrożone. Łatwo było rzucić na nie cień oskarżenia o obrazę bogów, o karykaturę religii, przypisać rozliczne zbrodnie i wszelkiego rodzaju bezeceństwa.

O chrześcijanach mówiono, że piją krew dzieci (co ciekawe kilka wieków później to samo chrześcijanie mówili o diasporze żydowskiej), czczą genitalia Zbawiciela, uprawiają orgie, są kanibalami i…zatruwają studnie. Plotkom sprzyjała forma funkcjonowania wspólnot chrześcijańskich. Szczególnej bliskości łączącej chrześcijan, czy niezrozumiałej teologii i liturgii, można było przypisać najbardziej dziwaczne zarzuty.