Minister rolnictwa dla „Wprost”: Działanie obrońców praw zwierząt jak hitlerowska propaganda przeciwko Żydom

Minister rolnictwa dla „Wprost”: Działanie obrońców praw zwierząt jak hitlerowska propaganda przeciwko Żydom

Jan Krzysztof Ardanowski
Jan Krzysztof Ardanowski Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Działanie tak zwanych obrońców praw zwierząt jest podobne do całej propagandy hitlerowskiej wymierzonej przeciwko Żydom czy Słowianom – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa.

Oberwało się panu od ekologów, bo zaproponował pan wprowadzenie do tarczy antykryzysowej zakazu odbierania maltretowanych zwierząt przez organizacje chroniące ich praw. Nazwał pan ich przebierańcami.

Sytuacja jest prosta – idzie fala hejtu na rolników, nie tylko ze strony tzw. ekologów, którzy stworzyli sobie znakomity pomysł na życie, zabierając zwierzęta. Widzę, co robią, co robi na przykład pani Sylwia Spurek, która w ogóle kwestionuje sens utrzymywania i hodowli zwierząt, nie tylko futerkowych, bo można dzisiaj dyskutować, czy przy tych zmianach klimatu, futra są nam w ogóle jeszcze do czegoś potrzebne.

Rolników próbuje się uczynić odpowiedzialnymi za zmiany klimatyczne, za rabowanie przyrody, za niszczenie środowiska, co jest nieprawdą. Rolnicy są kustoszami przyrody, dbają o miliony zwierząt w Polsce, o ich dobrostan, warunki utrzymania. Oczywiście, że są patologie, ale czy patologiczne są zachowania tylko części głupich rolników, którzy biją swoje zwierzęta? A kto wywozi psy do lasu? Kto zostawia zwierzęta na drogach, bo trzeba jechać na wczasy za granicę i nie wiadomo, co zrobić z psem? To rolnicy tak robią? Rolnicy zgłaszają do sądów i często te sprawy wygrywają, że organizacje wyspecjalizowane w odbieraniu zwierząt szybko je później sprzedają, że wyciągają pieniądze od samorządów na utrzymanie schronisk.

Spodziewałem się tego hejtu, ale może nie aż tak dużego. Epitety, wyzwiska, grożenie mi śmiercią. To jest mniej więcej podobne – i użyję tego porównania – jak cała propaganda hitlerowska wymierzona przeciwko Żydom czy Słowianom.

To są te same słowa – gdzie ktoś powinien zgnić i na jakiej gałęzi wisieć. I to są ponoć elity społeczne, ludzie empatyczni, wrażliwi wobec braci mniejszych, którzy tak bardzo wczuwają się w sytuację zwierząt, a tak się zachowują wobec ludzi.

To rolnicy dbają o zwierzęta, nie ekolodzy. Idzie wielki atak na rolnictwo. Krytykowanie rolników ze względów ideologicznych, zabranianie jedzenia mięsa, twierdzenie, że mleko jest szkodliwe, że hodowla bydła polega na gwałceniu krów. I ktoś przy zdrowych zmysłach opowiada takie rzeczy? To jest pewna cywilizacyjna wojna, która toczy się z rolnictwem. Organizacje tzw. obrońców praw zwierząt doskonale wpisują się w ten cały mechanizm.

Może polegnę z tego powodu, ale uważam, że trzeba zweryfikować podejście do rolnictwa ze strony tych zadowolonych z siebie i własnej postawy życiowej, z tej miłości do zwierząt, ludzi, którzy pełną garścią korzystają z tego, co rolnicy im dostarczają. Nie chodzą głodni, korzystają z pracy rolników, tolerują to, że nisko zarabiają.

Nie wiem, czy ten zapis znajdzie się w tarczy kryzysowej, to decyzja rządu. Wszyscy się boją tych organizacji ekologicznych, bo robią tak wielki hałas. Stworzono gigantyczny biznes pod nazwą – odbieranie zwierząt. Biznes tylko w części oparty o szlachetne pobudki. Najczęściej to brutalne zarabianie.

Źródło: Wprost