Denis Urubko znowu skrytykował swoich towarzyszy spod K2. „Wielicki to człowiek o dwóch twarzach”

Denis Urubko znowu skrytykował swoich towarzyszy spod K2. „Wielicki to człowiek o dwóch twarzach”

– Wyprawa na K2 była dla mnie trudna, ponieważ relacje z innymi członkami zespołu pogorszyły się –  przyznał Denis Urubko w wywiadzie, którego udzielił po kilkudniowym trekkingu z bazy pod K2 i wylądowaniu w Islamabadzie.

Galeria:
Denis Urubko - kim jest himalaista, który postanowił sam zaatakować szczyt K2?

Denis Urubko nawiązał również do swojego samodzielnego ataku szczytu bez informowania o tym reszty ekipy. – Opuściłem bazę w spokoju, nie rozmawiając z nikim. Nie chciałem też brać radiostacji, bo bałam się, że każą mi zejść – wspominał. – Byłem gotowy być tam nawet do końca marca. Chciałem wziąć udział w całej wyprawie, ale zakończyłem ją zmęczony psychicznie – przyznał. Urubko opowiedział, że kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki blokował go i nie pozwalał atakować szczytu. – Potem rozmawiał ze mną, jak gdyby nigdy nic. To człowiek o dwóch twarzach – ocenił.

Himalaista przedstawił, jak z jego perspektywy wyglądał powrót do bazy, po nieudanym, samodzielnym ataku szczytowym. – Kierownik powiedział, że mogę zapomnieć o internecie. Powodem miały być krytyczne posty, które publikowałem na blogu, ale to pisała inna osoba. Zachowanie Wielickiego mnie zszokowało – zdradził Urubko. Przekonywał również, że po powrocie nikt z nim nie rozmawiał i nie namawiał do tego, by został i kontynuował akcję pod K2.

Urubko zastanawiał się, czy Polakom zależało w ogóle na zdobyciu szczytu. – Prognozy pogody wcale nie były aż tak złe, jak zapowiadano. Spokojnie mogliśmy dalej działać, ale problemem była mentalność Wielickiego i innych uczestników – wyjaśnił.

Denis Urubko był rozczarowany wyprawą na K2

Na początku lutego Denis Urubko o swoich obawach napisał na blogu, a swój wpis zatytułował: „Dejavu-2003”. To nawiązanie do wyprawy sprzed 15 lat, podczas której nie udało się zdobyć K2. Jednym z powodów porażki miał być wtedy konflikt w grupie. Z Polakami został wtedy właśnie Urubko. W swoim wpisie wymienił szereg błędów, narzekał na zachowanie Polaków i przekonywał, że „nikt nie wyciągnął żadnych wniosków”. Jako przykład Urubko podawał złe rozstawienie namiotu, przez po jakimś czasie do środka dostało się sporo śniegu. Zwrócił również uwagę na zły sposób gotowania w obozie. Jego zdaniem uczestnicy wyprawy marnowali gaz, zatruwali okolicę oparami i wcale nie ogrzewali rąk.

Himalaista w dalszej części swojego wpisu dodał, że nawet sposób picia wody nie był taki, jaki być powinien. Narzekał, że jego towarzysze nie piją tyle, ile potrzebują, tylko dostają wodę w butelkach. Ta później zamarzała i nie nadawała się do spożycia. Urubko pisał, że chciałby już ruszyć w górę, ale nie pozwala na to zła pogoda.

„Matematyka: zaczynaliśmy na wysokości 5100 m, jesteśmy na 6500 m, a mamy osiągnąć 7950 m. Nie jesteśmy nawet w połowie drogi. To, co piszą w internecie i nastrój w obozie przypomina mi 2003 rok. Wszystkie te heroiczne słowa, którymi zachwycają się młode dziewczyny. »Oczekiwanie, prognozy, plany, taktyka, następna grupa« – pisał Urubko.

„Zespół go nie chciał”

„Denis Urubko, zgodnie ze swoimi przekonaniami dotyczącymi końca sezonu zimowego, postanowił opuścić Zimową Wyprawę na K2. Decyzja ta została zaakceptowana przez uczestników wyprawy, którzy nie widzieli dalszej możliwości współpracy z Denisem po jego samodzielnej próbie zdobycia wierzchołka” – napisano na facebookowym profilu Polskiego Himalaizmu Zimowego.

Krzysztof Wielicki powiedział, że Urubko podtrzymał swoją filozofię dotyczącą zimy, która w jego opinii kończy się 28 lutego. – Mój team zdecydował, że nie chciałby z nim dalej współpracować. Doszło więc do pewnego łagodnego porozumienia – przyznał kierownik zimowej wyprawy na K2. Jednocześnie Wielicki zdradził, że w przypadku, gdyby Urubko nie zadecydował samodzielnie o zakończeniu wyprawy, wówczas musiałby to zrobić za niego. – W porozumieniu z Polskim Związkiem Alpinizmu prawdopodobnie musielibyśmy go wykluczyć. Liczyłem na to, że sam zrezygnuje. Znam go, wiem że uniósłby się pewnie honorem i jak żołnierz postanowił zejść. Dobrze zrobił. Byłoby bardzo niedobrze, gdybyśmy mieli go wykluczać. Zespół go nie chciał. Po tym, co zrobił ja też nie widziałem dalszej możliwości współpracy – tłumaczył.

Czytaj też:
Rzecznik wyprawy na K2 zdradza, ile kosztowało przedsięwzięcie. „Pierwotnie szacowaliśmy budżet na 1,5 mln złotych”

Źródło: WPROST.pl / desnivel.com