„Hitler” w sporze polskich dziennikarzy sportowych. Poszło o Kubańczyka w siatkarskiej reprezentacji

„Hitler” w sporze polskich dziennikarzy sportowych. Poszło o Kubańczyka w siatkarskiej reprezentacji

Wilfredo Leon
Wilfredo Leon Źródło:Newspix.pl / Lukasz Krajewski / Fokusmedia.Com.Pl
Znany z wyrazistych opinii Krzysztof Stanowski stwierdził, że nie podoba mu się pomysł wprowadzania do reprezentacji kraju obcokrajowca. W odpowiedzi usłyszał, że jego poglądy podobne są do tych głoszonych przez Adolfa Hitlera. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.

„Mamy drużynę złożoną z naszych chłopaków, urodzonych w bloku obok, czy podwórko dalej. Zmasakrowali Brazylię w finale MŚ i drugi raz zdobyli złoty medal. Duma. A my im zaraz wciśniemy Kubańczyka, ktoś z naszych wyleci, matematyki się nie oszuka. I tyle” – napisał na Twitterze Krzysztof Stanowski, dziennikarz sportowy, szef portalu piłkarskiego Weszło. Jego stanowisko po raz kolejny wywołało ożywioną dyskusję w mediach społecznościowych. Jeden głos przebił się jednak ponad wszystkie inne.

Kmita: Już kiedyś był na świecie taki niewysoki pan z wąsikiem

„Kiedy dotarła do mnie ta informacja, nie mogłem uwierzyć, że ktoś w końcu drugiej dekady XXI wieku ma tak pusto w głowie, żeby w chwili tak radosnej nawiązywać retoryką do fatalnych idei z lat trzydziestych XX wieku” – napisał w osobnym komentarzu dla Polsat Sport szef sportu w Polsacie Marian Kmita. „Już kiedyś był na świecie taki niewysoki pan z wąsikiem, który też uważał, że dla Hansa z bloku obok, lub Gerda z podwórka dalej, należy się coś więcej od życia. A na pewno więcej od Żydów, Polaków, Rosjan czy ciemnoskórych. Z tego powstała teoria rasy panów i kłopoty całego świata z ujarzmieniem narodu zbudowanego na rasizmie, jako fundamencie zbrodniczej ideologii” – przypomniał.

Kmita: Piłkarskie lobby w defensywie

„Dlatego dzisiaj, choć to tylko sport, nie można tolerować tego typu bzdur. Trzeba zdecydowanie i od razu powszechnie piętnować. Trzeba to robić choćby z tego powodu, że nie ważne kto, tylko co pisze. Pod tweetem znalazłem ponad osiemset polubień (!) i to jest powód do prawdziwej trwogi, bo dowodzi, że nie do wszystkich Polaków dotarły ideały demokratycznej cywilizacji Zachodu” – pisał dalej Kmita. Dodał, że mogło w tym przypadku chodzić o „wpasowanie się w skrajnie prawicową retorykę” lub o sukcesy siatkówki, zagrażające interesom „znajdującego się w głębokiej defensywie piłkarskiego lobby”.

Stanowski: Czyste skur***stwo

W odpowiedzi Krzysztof Stanowski zwrócił uwagę, że Marian Kmita darzy go osobistą antypatią od czasów, gdy pozwolił sobie skrytykować jego felietony. Po tym wprowadzeniu, odniósł się do poszczególnych zarzutów. „»Rasa panów« – zaraz dostanę zajadów ze śmiechu. Moim zdaniem podstawą ideologii Adolfa Hitlera nie było to, by Polacy grali w reprezentacji Polski, Niemcy w reprezentacji Niemiec, a Francuzi w reprezentacji Francji. Nie napisałem nigdzie, że Polacy potrzebują więcej przestrzeni życiowej i dlatego nie chcę Leona u nas, tylko wolę w komorze gazowej, nie napisałem też nic o kolorze skóry. Tego typu insynuacje są czystym skur***stwem, więc w sumie dokładnie tym, czego mogłem się spodziewać” – skomentował tekst Kmity.

„Koło mnie jest na sprzedaż bardzo ładna działka, zapraszam Leona, możemy zostać sąsiadami, będziemy się odwiedzać na grillach, jeść kiełbaski i opowiadać dowcipy o Kmicie. Generalnie będzie wesoło, bo nie mam żadnych problemów z tym, że ktoś chce mieszkać w Polsce i nie mam problemów z tym, że ma inny kolor skóry, o czym wiedzą moi koledzy mający inny kolor skóry” – zwrócił uwagę.

„Dowiaduję się od pana, że Wilfredo Leon »na niczyje miejsce w siatkarskiej kadrze nie czyha«. Czy pan w ogóle potrafi myśleć logicznie? Po ilu się gra w tej siatkówce? Po sześciu? To teraz co – będziemy grali w siedmiu? Niech pan mi odpowie na proste pytanie: czy po dołączeniu Leona do drużyny będziemy grali w siedmiu, czy jednak dalej w sześciu? Bo jeśli w sześciu to kogoś na boisku nie będzie, prawda?” – dodał.

Stanowski o „farbowanych lisach”

„Moje zdanie na temat farbowanych lisów w sporcie jest niezmienne. Nienawidzę, gdy ktoś dostaje paszport w jakimś nadzwyczajnym trybie, tylko dlatego, że lepiej kopie, odbija albo łapie piłkę” – potwierdził Stanowski. „Tak, uważam, że w sporcie reprezentacyjnym chodzi o to, by w jednej drużynie grali zawodnicy urodzeni w bloku obok, albo podwórko dalej (czy też w sąsiednim województwie). Generalnie chodzi o to, by łączyła ich narodowa więź – tak między sobą, jak i z publicznością. W przeciwnym razie reprezentacje niczym nie będą różnić się od klubów, które ściągają sobie lepszych, ale obcych zawodników. Jeśli mamy mieć dwa rodzaje sportu – uprawiany klubowo i reprezentacyjnie – to tej granicy nie warto zacierać” – zaznaczył.

Czytaj też:
„Czy Legia może zbankrutować?” Prezes Mioduski chce pozwać dziennikarza

Źródło: WPROST.pl / Polsat Sport, Weszło.com