Anita Włodarczyk w niecodziennej roli. Oto jak spędza czas w okresie pandemii

Anita Włodarczyk w niecodziennej roli. Oto jak spędza czas w okresie pandemii

Anita Włodarczyk
Anita Włodarczyk Źródło: Newspix.pl / Marek Biczyk
Najlepsza polska młociarka nie próżnuje w czasach zarazy. Dużo czasu spędza w... kuchni. – Robię różne słodkości. Ale mogę się też pochwalić upieczeniem chleba, którego nigdy w życiu nie robiłam – zdradza w rozmowie z Wprost.pl dwukrotna mistrzyni olimpijska Anita Włodarczyk.

Wprost.pl: Jak się pani miewa w trudnych czasach pandemii koronawirusa?

Anita Włodarczyk: Jest to dla mnie nowa rzeczywistość. Co prawda już ponad miesiąc żyję w tych czasach pandemii, dostosowuję się do wszystkich wytycznych, ciągle jednak ciężko pogodzić się z niektórymi obostrzeniami.

Z czym najbardziej?

Najgorsze dla mnie jest to, że trzeba chodzić w maseczkach. W szczególności wtedy, kiedy wykonuje się trening.

Jak wygląda trening w maseczce?

Na razie takiego normalnego treningu jeszcze nie wykonuję, bo jestem w okresie rehabilitacji po niedawnym zabiegu. Ale są wytyczne rządu dotyczące koronawirusa, trzeba się do tych wszystkich procedur dostosować. I jak idę na rehabilitację – to w maseczce.

A odkryła pani w czasie przymusowej izolacji jakieś talenty, o których wcześniej nie wiedziała?

Chyba nie. To wygląda tak, że jak jestem w okresie treningowym, to w ciągu roku poza domem jestem około 320 dni. A teraz, w czasie kwarantanny, tak naprawdę cieszę się, że mogę pobyć w domu. Bo normalnie tego czasu tutaj mi brakuje.

I jako sportowcowi nie jest ciężko pani wysiedzieć w domu?

Oczywiście, są dni takie, że mnie roznosi, że nie mogę już wytrzymać w jednym miejscu, bo jednak mój organizm jest przyzwyczajony do innego funkcjonowania. Zazwyczaj jestem non stop aktywna i ciągle towarzyszy mi wysiłek fizyczny. A teraz mam pewne, nawet duże, ograniczenia. (śmiech)

Dużo czasu spędzam obecnie w kuchni. Zawsze uwielbiałam gotować, a teraz mam na to więcej czasu. Robię różne słodkości. Ale mogę się też pochwalić upieczeniem chleba, którego nigdy w życiu nie robiłam.

Pieczenie chleba

O, to podobno ostatnio normalne. Polacy w czasach pandemii rzucili się do pieczenia chleba. Do tego stopnia, że drożdży w sklepach brakuje.

(śmiech) Zgadza się. Byłam w dwóch sklepach i zastałam puste półki. Dopiero w trzecim udało mi się je zdobyć.

Co jeszcze oprócz chleba powstaje? Bułki?

Na razie jestem na etapie pieczenia chleba, bułek jeszcze nie próbowałam robić. Piekę też różne ciasta...

Z tymi ciastami tez trzeba uważać. W sieci można znaleźć mnóstwo memów na temat tycia w czasie kwarantanny. Na przykład z przypomnieniem, by od czasu do czasu przymierzyć dżinsy. Bo piżama to okrutnie podstępne ubranie.

(śmiech). To prawda, dlatego staram się piec zdrowo.

Tak się da? (śmiech)

No jasne. Przygotowuję ciasta z czerstwego chleba, bez mąki, batony jaglane, muffiny owsiane, wszystko ze zdrowych składników. Trzeba sobie jakoś czas zająć. Oprócz tego w domu też trenuję. Wykonują trening funkcjonalny plus jeżdżę na rowerze stacjonarnym, na którym mam możliwość zwiedzania całego świata przez wgrane mapy i treningi online. W końcu trzeba gdzieś te nadmiary energii spożyć.

Trening w domu wystarcza?

Ja akurat jeszcze jestem w okresie rehabilitacji. Natomiast, nawet gdybym była w 100 proc. gotowa do treningu, to tak i nie miałabym gdzie młotem rzucić, bo stadiony i ośrodki sportowe są pozamykane.

Dla wielu sportowców jest to bardzo trudna sytuacja. No, biegacze mają trochę łatwiej, bo mogą wyjść potrenować na zewnątrz. Chociaż były też ograniczenia ostatnio…

Od tygodnia lasy i parki są otwarte. W lasach nie ma nawet konieczności zakrywania twarzy.

Biegacze więc mają się dobrze. Wioślarze, kajakarze mają ergometry – zasuwają, trenują. Bardzo mi jest szkoda pływaków. Nie wiem, jak oni ten ostatni miesiąc przetrwali, skoro baseny są pozamykane. A bez basenu się chyba tego treningu pływackiego zrobić nie da. Trzeba swoje kilometry wypływać. Także im naprawdę współczuję.

Poza gotowaniem lubi pani poczytać. Na przykład w gwarze śląskiej. Nietypowe hobby. Skąd taki pomysł?

Wpadłam na pomysł, żeby czytać dzieciakom różne bajki i zaczęłam od gwary śląskiej. A to wszystko z racji tego, że jestem ambasadorem województwa śląskiego, Stadionu Śląskiego.

Dostałam kiedyś od przyjaciół książkę „Elementarz Śląski”, w którym można znaleźć mnóstwo bajek. Uwielbiam gwarę śląską. Kocham przebywać w towarzystwie rodowitych Ślązaków i słuchać, jak rozmawiają między sobą. Dlatego zaczęłam czytanie od gwary śląskiej.

A później akcja się rozkręciła?

Dostałam mnóstwo zapytań ze strony różnych nauczycieli – z przedszkoli, ze szkół – czy bym mogła przeczytać właśnie w tym okresie kwarantanny dla uczniów jakieś bajki. I cały czas to trwa. Dzisiaj na przykład będę czytała bajki dzieciakom z wydziału onkologi ze szpitala w Poznaniu, z którym jestem bardzo związana.

Nie ma nudy

Zawsze uwielbiałam dzieci. Kiedy świat jeszcze normalnie funkcjonował, organizowałam lekcje wychowania fizycznego dla najmłodszych. Teraz, niestety, nie mogę tego robić, więc stwierdziłam, że złapię kontakt z tymi najmłodszymi właśnie poprzez czytanie książek.

I to wszystko online?

Oczywiście, wszystko nie wychodząc z domu. I namawiam do tego też bardzo swoich fanów: #zostańwdomu.

Z powodu pandemii koronawirusa przełożono wiele imprez sportowych, w tym najważniejsze wydarzenie 2020 roku - letnie igrzyska olimpijskie w Tokio. Ale pani to chyba na rękę? Takiego prezentu w życiu bym się nie spodziewała” powiedziała pani w jednym z wywiadów.

Dla mnie to sytuacja komfortowa, bo – tak jak wspominałam – miesiąc temu przeszłam zabieg na staw kolanowy. Nie był to jakoś mocno inwazyjny zabieg, ponieważ trzeba tylko było pousuwać zrosty i blizny, które powstały po wcześniejszej kontuzji kolana.

Dlatego też informacja o przełożeniu igrzysk olimpijskich w Tokio spadła mi z nieba. To świetna wiadomość. Mam więcej czasu, aby wrócić do pełni zdrowia i zacząć przygotowania do występu w Japonii.

Co by było, gdyby igrzyska odbyły się w normalnym terminie?

Wróciłabym wcześniej do treningów. Istniałoby jednak wielkie ryzyko, czy zdołałabym się przygotować w pełni, żeby dojść do wielkiej formy, Miałabym na to zaledwie 5 miesięcy. Czy bym zdążyła? Tego nie wiem.

Zawsze pozytywnie patrzyłam w przyszłość, nie poddawałam się, Dlatego, gdyby doszło do takiej sytuacji, na pewno bym walczyła. Gdyby się wszystko udało, to super. Jeśli nie – pozostałby niesmak, ale podjęłam walkę, by w Tokio wystartować. Na szczęście to już jest za mną. Myślę, że jest to naprawdę duży komfort psychiczny, Mam bardzo dużo czasu, aby przygotować się świetnie na te igrzyska.

Anita Włodarczyk ze złotym medalem w Rio

Jest to też czas na znalezienie innego trenera. Wydawało się, że duet Anita Włodarczyk – Krzysztof Kaliszewski będzie działał zgodnie do końca kariery mistrzyni. Co się stało, że wasze drogi się rozeszły?

Rozstaliśmy się z trenerem ponad 4 tygodnie temu. Nasza współpraca została definitywnie zakończona. Teraz jestem w momencie rozmów z kilkoma trenerami. Myślę, że w najbliższym czasie zostanie podjęta decyzja, kto zostanie moim trenerem.

A co z kwalifikacjami? Te, które zdobyto jesienią 2019 roku, będą obowiązywały w 2021 roku?

Jeżeli chodzi o lekkoatletów, to osoby, które miały już uzyskane kwalifikacje na igrzyska olimpijskie, nie stracą ich. Mam też więc komfort, że mam tę kwalifikację.

W wielu innych dyscyplinach jednak sportowy nie mogą być pewnie występów w Tokio. O tym, kto pojedzie do stolicy Japonii zdecydują albo trenerzy albo wewnętrzny system kwalifikacji.

Z powodu koronawirusa na głowie stanął jednak nie tylko sport, ale też światowa gospodarka ostro hamuje. Ogromne pieniądze idą na walkę z pandemią. Jak radzą sobie finansowo sportowcy?

Sytuacja jaką dziś doświadczamy w powodu pandemii koronawirusa faktycznie jest w swoich skutkach dezorganizująca, nie tylko dla sportu, ale dla całej gospodarki kraju i świata. W obecnym czasie najważniejsze jest jednak zdrowie i życie wszystkich ludzi. Nie dziwi więc to, że ogromne siły i finanse zostały przesunięte na obszar walki z epidemią i na walkę o zapewnienie nam wszystkim bezpieczeństwa. Szereg wprowadzonych obostrzeń ratuje życie, lecz faktycznie nie zostaje to bez wpływu na ekonomiczną stronę sportu, w którym funkcjonuję. Co rusz dochodzą do mnie oczywiście informacje o problemach finansowych klubów i sportowców, o obcinanych stypendiach czy budżetów sponsorskich. W tym trudnym dla nas wszystkich czasie podjęcie decyzji o przedłużeniu umowy sponsorskiej z moją osobą jest czymś wyjątkowym.

Ulżyło pani, gdy okazało się, że Orlen przedłuża umowy sponsorskie z olimpijczykami do końca przyszłego roku?

Wszyscy w obecnych okolicznościach liczą na wsparcie swoich mecenasów. Ja i inni sportowcy takie wsparcie właśnie dzięki PKN ORLEN otrzymujemy. To wielka sprawa. Dzięki temu mogę spokojnie dalej przygotowywać się do Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

Będzie trzecie złoto?

Taki jest cel. Mimo tego, że ostatnio łatwo nie było, przeszłam dwa zabiegi. Mam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli. To mnie strasznie motywuje, mimo tego, że wiele osób namawia mnie do zakończenia kariery.

Pani też nie wykluczała zakończenia kariery po Tokio. Coś się zmieniło?

Mówiłam już lata temu, że po igrzyskach chcę zakończyć karierę, Jednak zdanie zmieniłam w grudniu ubiegłego roku.

Dlaczego?

Po operacji i 7 miesiącach rehabilitacji mój organizm odpoczął, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nabrałam jeszcze większej motywacji do treningów, której wcześniej też mi nie brakowało, ale stwierdziłam, że po takiej przerwie na pewno nie będę kończyć kariery w Tokio 2020. Plan miałam taki, że jeszcze przez 2 lata będę trenować. Na dzień dzisiejszy myślę, że będzie to rok 2022.

W takim razie trzymam kciuki o trzecie olimpijskie złoto z rzędu. I życzę zdrowia.

Dziękuję. Również życzę dużo zdrowia.

Czytaj też:
GOPR ma ważny apel do Polaków. Chodzi o pandemię koronawirusa