"Miałem wysokość poprzeczki. Spadłem na nią"
8 lutego w mityngu Pedro's Cup 22-letni Wojciechowski uzyskał 5,20 i zajął siódme miejsce. Nie krył zawodu. - Wszystko idzie dobrze, a poprzeczka spada. To są moje błędy, często niuanse, które pojawiły się z powodu zbyt małej ilości oddanych skoków. W Bydgoszczy stojaki ustawione były zbyt daleko, wysokość nad poprzeczką miałem, ale spadałem prosto na nią - ocenił. Przyznał, że nie czuje się zawiedziony przegraną. - Nie, bo wiem gdzie leży przyczyna, ale przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że nie chodzi o to, bym skakał na wysokości 5,20. Powinienem i chcę celować w sześć metrów - podkreślił.
"Mimo wypadku nie boję się skakać"
Dodał, że nie ma w nim strachu po wypadku, który zdarzył się na początku grudnia. Na treningu wyślizgnęła mu się z ręki tyczka i niefortunnie uderzyła w twarz. Doszło do złamania kości jarzmowej i niezbędna była operacja. - Obawy nie ma żadnej. Biorę tyczkę do ręki tak samo pewnie jak przed wypadkiem. To nie ma z tym nic wspólnego. Jedyny mankament, że zbyt mało oddałem skoków. Stąd teraz te problemy. Niczego jednak nie przyspieszymy - zapewnił.
11 lutego zawody w Doniecku
11 lutego Wojciechowski wystartuje w Doniecku. To właśnie tam chce wyeliminować podstawowe błędy, by ze spokojem podejść do kolejnych miesięcy przygotowań do igrzysk w Londynie. 3 marca wraz ze swoim trenerem i kolegą z grupy Łukaszem Michalskim uda się na trzy tygodnie do RPA. - Nie wiem czego oczekiwać po tym obozie. Każą, to jadę, a trening będzie taki sam jak w każdym innym miejscu. Potem już tylko Bydgoszcz - podkreślił.
ja, PAP