Po przerwie na boisko wyszła już zupełnie inna płocka drużyna, a formą imponował bramkarz Marcin Wichary (od nocy z soboty na niedzielę szczęśliwy tata Franka). Rywale nie potrafili znaleźć na niego sposobu, a „Wichura" odbijał wszystko, co leciało w kierunku bramki. Przez 13,5 minuty drugiej połowy gospodarze nie zdobyli bramki. Dzięki temu przyjezdni prowadzili 23:12.
Nafciarze bez problemu powiększali przewagę. W 44 min. trener gospodarzy Alexandru Buligan wziął czas, ale na niewiele się to zdało. W sumie jego piłkarze rzucili po przerwie tylko 7 goli, z niedowierzaniem patrząc na to, co wyczynia polski bramkarz. Klasą dla siebie był także Michał Kubisztal, który brał ciężar gry na swoje barki w trudniejszych momentach meczu i aż 12 razy wpisał się na listę strzelców.
Trudno wyróżnić któregokolwiek z zawodników rumuńskiego zespołu. Nie był to ich dzień, w czwartkowy wieczór mogli być tylko tłem dla świetnie dysponowanej ekipy gości. Po meczu cała płocka drużyna cieszyła się ze zwycięstwa robiąc dla małego Franka Wicharego „kołyskę".
zew, PAP