Lin jest pierwszym Amerykaninem pochodzenia chińskiego, a ściślej tajwańskiego, w NBA. Urodził się w Los Angeles, ale mówi językiem mandaryńskim. Ma 23 lata i jest absolwentem Harvardu. Poprzedni sezon spędził na ławce rezerwowych Golden State Warriors, rzadko wchodząc na parkiet. Teraz błyskawicznie zdobył status gwiazdy zespołu z Nowego Jorku.
Młodego koszykarza nie może się nachwalić pierwszy Chińczyk, który zrobił karierę w NBA - Yao Ming. Podkreślił jednak różnice, które ich dzielą: Lin wychował się w Kalifornii, on - w Szanghaju. Po zakończeniu kariery przez Yao Minga zainteresowanie w Chinach ligą NBA wcale nie spadło. Oglądalność meczów w państwowej stacji telewizyjnej CCTV wzrosła o 39 proc. w porównaniu z poprzednim sezonem, a z mikroblogu Weibo dla sympatyków NBA korzysta już 41 milionów Chińczyków. Ostatnie wyczyny Lina mogą tylko poprawić te wskaźniki.
Jeremy Lin pobił już jeden rekord NBA. Zdobył najwięcej punktów - 136 - w pierwszych pięciu meczach, w których wystąpił w piątce rozpoczynającej spotkanie. Poprawił w ten sposób - o siedem - osiągnięcie sprzed blisko 20 lat słynnego Shaquille'a O'Neala. Legendarny Michael Jordan uzyskał 20 mniej niż Lin.
PAP, arb