Polska po zaliczeniu 113 kilogramów, zaczęła skakać z radości. Niestety, szczęście trwało krótko, bo po chwili okazało się, że sędziowie niejednogłośnie nie zaliczyli tej próby.
- Jest mi przykro, bo to był rekord Polski. Zupełnie nie wiem, o co chodziło. Według mnie to było czyste podejście, nogi miałam złożone, zmieściłam się w czasie - mówiła rozgoryczona czterokrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich.
Problemy Klejnowskiej-Krzywańskiej zaczęły się już w inauguracyjnej próbie w rwaniu, której też sędziowie nie zaliczyli.
- Też nie mogła zrozumieć tej decyzji, a w takim momencie jest straszne ciśnienie na głowę. Te przepisy są też takie niejednoznaczne. Nie każdy potrafi odpowiadać za swoje ciało. Gdy ktoś ma minimalny docisk, to zwykle się o tym nie wie. Niech sędziowie sami spróbują to dźwignąć - dodała.
Polka z wynikiem 196 kg zajęła siódmą lokatę. Jak przyznała, mieszane uczucia towarzyszą jej startowi.
- Liczyłam na trochę więcej. Z jednej strony jestem zadowolona ze swoich podejść, ale z samego wyniku już niekoniecznie - podkreśliła zawodniczka Zawiszy Bydgoszcz, która po raz pierwszy startowała w wadze 53 kg. Wcześniej rywalizowała w wyższej kategorii - 58 kg.
- Przez dwa ostanie tygodnie siedziałem w saunie po półtorej godziny. Trzy ostatnie prawie nic nie piłam, o jedzeniu już nie wspomnę. Dopiero po dzisiejszym ważeniu w końcu się najadłam, napiłam. Przez ostatnie dwa miesiące zbijałam w sumie pięć kilogramów. A znajomi uważają, że dobrze wyglądam - śmiała się zawodniczka.
We wcześniejszych startach na igrzyskach była dwukrotnie piąta (Sydney 2000 i Ateny 2004) oraz dwukrotnie siódma (Pekin 2008 i Londyn 2008). - Do Rio raczej już nie pojadę, bo po prostu mam już dość - podsumowała.
W kategorii 53 kg startowała również Joanna Łochowska (UKS Zielona Góra), która wynikiem 191 kg uplasowała się na 11. pozycji.
mp, pap