Zieliński: marzę o dwóch medalach w Rio

Zieliński: marzę o dwóch medalach w Rio

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brat Tomasza, Adrian Zieliński, fot. PAP/EPA/LARRY W. SMITH
- W dwa lata powinienem "wystrzelić" wynikowo. Marzę, abyśmy z Adrianem wrócili z medalami z igrzysk w Rio de Janeiro - przyznał Tomasz Zieliński (94 kg), młodszy brat mistrza olimpijskiego z Londynu w podnoszeniu ciężarów w kategorii do 85 kg.

Rodzeństwo z kilkutysięcznej Mroczy (kujawsko-pomorskie) na pomoście w hali ExCel uzyskało identyczny rezultat 385 kg w dwuboju - 23-letniemu Adrianowi dał on złoty medal, a rok młodszemu Tomaszowi pierwsze miejsce w... grupie B. Ostatecznie uplasował się na dziewiątej pozycji; inny reprezentant Polski Arsen Kasabijew w ogóle nie został sklasyfikowany, bowiem z powodu kontuzji kolana nie przystąpił do podrzutu.

"O cztery kilogramy poprawiłem rekord życiowy w rwaniu (175 kg), znacznie słabiej spisałem się w podrzucie (210 kg), w którym nie zdołałem wyrównać najlepszego osiągnięcia, czyli 215 kg. W dniu rywalizacji miałem problemy z żołądkiem i już na rozgrzewce nie czułem się najlepiej. Pierwszy bój jest łatwiejszy, bowiem potrzeba w nim więcej dynamiki, szybkości, niestety gorzej było z siłą i sztywnością konieczną w podrzucie. Byłem nastawiony przed zawodami na poprawienie życiówki w dwuboju wynoszącej 386 kg" - powiedział Tomasz Zieliński.

- Żałuję, że przed rywalizacją zadysponowałem 395 kg, a nie więcej. Wtedy znalazłbym się w grupie A i byłaby szansa, mimo kłopotów zdrowotnych, na dodatkowe kilogramy. Inaczej walczy się z najlepszymi, oni dodają motywacji i mobilizują - ocenił.

Bracia są do siebie bardzo podobni, choć młodszy jest wyższy o trzy centymetry i cięższy o dziewięć kilogramów. - Nie ma czegoś takiego jak zazdrość. To byłoby chore, gdybym zazdrościł bratu złotego medalu. Jesteśmy ze sobą bardzo związani, ja bardziej przeżywam jego występy na pomoście niż swoje i odwrotnie. W przeszłości gdy byliśmy chłopcami zdarzały się jakieś sprzeczki, bijatyki, jak to u dzieci, ale szybko dojrzeliśmy i się zmieniliśmy - przyznał Tomek.

Przygodę z ciężarami rozpoczęli bardzo wcześniej, w wieku 7 i 6 lat. - Na początku to była tylko zabawa. Pierwszym trenerem był Dominik Mikołajczyk, ale w pewnym momencie musiał wyjechać za granicę. Przejął nas zmarły w ubiegłym roku Ireneusz Chełmowski i przyszły sukcesy - opowiadał młodszy ze sztangistów; współpracują teraz z Jerzym Śliwińskim.

Tomasz Zieliński, piąty zawodnik kwietniowych mistrzostw Europy, zapowiada, że niebawem i o nim usłyszy całe ciężarowe środowisko. - Przez jakiś czas mieliśmy z Adrianem zbliżone wyniki. Niestety, przespałem rok z wagą i zostałem za długo w kategorii 77 kg. Później chwilę razem walczyliśmy w 85 kg, a od dwóch sezonów jestem w kategorii do 94 kg. Tymczasem brat w 85 kg jest już sześć lat. Powinienem i ja za dwa lata wystrzelić z rezultatami i mam nadzieję, że z kolejnej olimpiady, z Rio de Janeiro, obaj Zielińscy wrócą z medalami".

Jaki jest przepis na sukces sztangistów z okolic Bydgoszczy? - W ciężarach talent nie oszuka pracy. Trzeba przerzucać tony na siłowni, wylewać litry potu, aby dojść do sukcesów. My na treningach spędzamy połowę życia. Brat szybciej się rozwijał i już w wieku 21 lat został mistrzem świata. Ja z kolei dopiero doszedłem do właściwej wagi - mówił Tomasz, który skończył liceum handlowe, a planuje studia w Akademii Wychowania Fizycznego.

W rodzinnej Mroczy mieli do wyboru ciężary albo piłkę nożną. Wybrali dźwiganie i nie żałują. - W życiu trzeba coś robić, a nam dobrze wychodzi walka na pomoście dla sztangistów. W klubie Tarpan mamy dobre warunki do pracy. Adrian mieszka z dziewczyną w hotelu przy naszym ośrodku, a ja ze swoją wybranką w domu z rodzicami. Nie było sensu, aby trzy pary siedziały razem w trzech pokojach. Ślub? Na razie nie planuję, potrzeba i czasu na jego organizację, i pieniędzy  - zakończył młodszy ze sportowców.

mp, pap