Polak chciał wystąpić na igrzyskach, więc... został Gruzinem

Polak chciał wystąpić na igrzyskach, więc... został Gruzinem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polak został Gruzinem, by wystartować na igrzyskach 
Na co dzień pracuje jako nauczyciel wf, latem dorabia sprzedając wiśnie z rodzinnego sadu. W igrzyskach w Londynie Maciej Rosiewicz reprezentował barwy Gruzji w lekkiej atletyce. - Siłą woli ukończyłem chód na 50 km - przyznał.

Rosiewicz ma 35 lat, niedawno po raz trzeci został ojcem. Trenuje po pracy, więc - jak twierdzi - nie ma szans rywalizować z profesjonalistami. - Ostateczne zderzenie ze ścianą, czyli brutalną rzeczywistością nastąpiło w tamtym roku w słowackich Dudincach. "Zabrałem się" ze światową czołówką, ale po 15-16 km chłopaki wrzucili przerzutkę, a ja zostałem... Nie jestem w stanie w piątek po południu się spakować, pojechać na mityng i konkurować z najlepszymi - podkreślił Rosiewicz. W Londynie zajął jedno z ostatnich, 44. miejsce - z czasem 4.05.20. - Od 15 km szedłem z dwoma wnioskami o dyskwalifikację. Miałem nóż na gardle, bo jeszcze jeden i musiałbym zejść z trasy. Nie zwalniałem, bo chciałem godnie reprezentować mój nowy kraj i jeszcze na 25. km rezultat pozwalał myśleć o życiówce. W upalnych warunkach wielu zawodników nie dotrwało, a ja siłą woli ukończyłem. Ostatnie kilometry bardziej siłą woli, z powodu kontuzji lewej stopy - relacjonował Rosiewicz.

Jego rekord życiowy w chodzie na 50 km wynosi 3:55.48. - Myślałem, że ten wynik coś zmieni. Niestety, nie otrzymałem pomocy ani ze związku, nie zainteresowali się też sponsorzy. Zrozumiałem, że w polskiej reprezentacji nie zadebiutuję na olimpiadzie, a to było moim marzeniem. Dlatego postanowiłem wysłać list do prezydenta Gruzji Saakaszwilego. Pomogła mi żona, z wykształcenia anglistka - podkreślił polski lekkoatleta, który zarabia jako nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Hotelarsko-Gastronomicznych w Kaliszu, a latem wraz z braćmi sprzedaje owoce z sadu w pobliskich Werginkach.

Rosiewicz uważa, że Gruzja jest bliska jego sercu, a jej wybór wcale nie był przypadkowy. - Zrobiło mi się bardzo przykro, gdy 8 sierpnia 2008 roku tam wybuchła wojna, a w Pekinie zaczynały się igrzyska. Z jednej strony wielkie sportowe święto, tyle mówi się o ruchu olimpijskim bez działań wojennych, a tu taka klapa. Dwa lata później zaimponował mi pan Saakaszwili, który podróżując z Ameryki kilka razy zmieniał samolot, ze względu na pył wulkaniczny, ale przyjechał na pogrzeb naszego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wiele innych głów państw nie dotarło... Mam Gruzję mocno w sercu - dodał.

Bardzo możliwe, że Gruzin Rosiewicz, siedmiokrotny medalista mistrzostw Polski, wystartuje w igrzyskach również w 2016 roku w Rio de Janeiro. Podopieczny Krzysztofa Kiśla, tego samego, który z wielkimi sukcesami prowadził Roberta Korzeniowskiego, ma nadzieję, że jego przygotowania będą bardziej profesjonalne i powalczy o coś więcej, niż tylko dojście do mety.

PAP, arb