Szef sędziów po meczu Wisła - Legia: popełnili warsztatowe błędy

Szef sędziów po meczu Wisła - Legia: popełnili warsztatowe błędy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef sędziów po meczu Wisła - Legia: popełnili warsztatowe błędy (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Sebastian Jarzębak popełnił błąd. Oczywiście na powtórkach widać, że patrzył na całą sytuację, ale był źle ustawiony - mówi o niesłusznie uznanej bramce Legii w meczu z Wisłą w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Zbigniew Przesmycki, szef Kolegium Sędziów PZPN.
Podczas weekendowego spotkania Wisły Kraków z Legią Warszawa goście ze stolicy zdobyli bramkę po zagraniu piłki w pole karne przez Artura Jędrzejczyka. Jak wykazały powtórki, prawy obrońca Legii futbolówkę wbił w szesnastkę już spoza linii końcowej. Nie zauważył tego sędzia bramkowy, Sebastian Jarzębak, który stał metr od całej sytuacji.

- Tę sytuację można tłumaczyć... warsztatowymi błędami w ustawianiu się. Z pozycji, w jakiej znajdowali się i asystent, i dodatkowy asystent, nie można było mieć pewności, czy piłka wyszła za linię. Po kolei. Asystent, Radosław Siejka, kiedy zauważył, że dochodzi do przerzutu piłki, nie powinien kurczowo trzymać się linii spalonego wyznaczanej przez obrońcę Wisły. To była prosta sytuacja. Być może liczył on na pomoc dodatkowego asystenta. Niestety, Sebastian Jarzębak również popełnił błąd. Oczywiście na powtórkach widać, że patrzył na całą sytuację, ale był źle ustawiony - tłumaczy Przesmycki.

Według szefa sędziowskiego kolegium to nie był jedyny błąd. - Był zresztą jeszcze jeden błąd. Mało kto mówi o sytuacji, kiedy Siergiei Pareiko przy jednej z interwencji kopnął w klatkę piersiową Koseckiego. To powinna być czerwona kartka dla bramkarza. A dodatkowy asystent po meczu tłumaczył, że pole widzenia zasłoniły mu plecy Pareiki - mówi Przesmycki.

W środowisku sędziów jest coraz więcej wątpliwości co do zasadności korzystania podczas spotkań z sędziów bramkowych. - Zbigniew Boniek cały czas twierdzi, że dodatkowy sędzia asystent znajduje się w najgorszym miejscu, by prawidłowo ocenić sytuacje. I coś mi się wydaje, że ma rację - podejrzewa Przesmycki.

pr, "Przegląd Sportowy"