Agnieszka Radwańska nie lubi pytań o to kiedy wygra Wielkiego Szlema. Przyznaje za to w rozmowie z dodatkiem Sport.pl Ekstra do "Gazety Wyborczej", że bardzo lubi rozmawiać z kobiecymi pismami.
Krakowianka przyznaje, że dziennikarze najczęściej pytają ją o zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych. - "Kiedy wygrasz Szlema?", "Kiedy wygrasz z Sereną Williams?", "Kiedy znów wygrasz z Azarenką?". Jak tylko słyszę "kiedy" od razu sztywnieję. Czy ja jestem wróżką? - pyta retorycznie.
- Natomiast lubię z babskimi magazynami rozmawiać. Dziennikarka przychodzi i mówi: "Nie będzie nic o sporcie". Rozmawiamy o ciuchach, paznokciach, zakupach, włosach itd., co chyba każda baba lubi - dodaje Agnieszka Radwańska.
Polka nie planuje wynosić się do Monte Carlo. W Polsce czuje się bardzo dobrze. - Wariaci się zdarzają, zaprzyjaźniać się chcą, bywają natręci w sklepach czy na ulicy. Ale bez przesady, to nie jest powód, żeby się wyprowadzać z Polski.
Popularność Agnieszce Radwańskiej czasami pomaga, a czasami przeszkadza. Czwartej rakiecie świata udało się kilka razy uniknąć mandatów. - Zdarzało się, ale inicjatywa nie wychodziła ode mnie. Policjant po prostu mnie poznawał i zamiast mandatu pouczał i prosił o autograf. Bywa też odwrotnie, niekiedy działam jak płachta na byka. To się czuje, że ktoś specjalnie chce dopiec, zawiść jakąś w głosie ma - tłumaczy popularna "Isia".
pr, "Gazeta Wyborcza"
- Natomiast lubię z babskimi magazynami rozmawiać. Dziennikarka przychodzi i mówi: "Nie będzie nic o sporcie". Rozmawiamy o ciuchach, paznokciach, zakupach, włosach itd., co chyba każda baba lubi - dodaje Agnieszka Radwańska.
Polka nie planuje wynosić się do Monte Carlo. W Polsce czuje się bardzo dobrze. - Wariaci się zdarzają, zaprzyjaźniać się chcą, bywają natręci w sklepach czy na ulicy. Ale bez przesady, to nie jest powód, żeby się wyprowadzać z Polski.
Popularność Agnieszce Radwańskiej czasami pomaga, a czasami przeszkadza. Czwartej rakiecie świata udało się kilka razy uniknąć mandatów. - Zdarzało się, ale inicjatywa nie wychodziła ode mnie. Policjant po prostu mnie poznawał i zamiast mandatu pouczał i prosił o autograf. Bywa też odwrotnie, niekiedy działam jak płachta na byka. To się czuje, że ktoś specjalnie chce dopiec, zawiść jakąś w głosie ma - tłumaczy popularna "Isia".
pr, "Gazeta Wyborcza"