W pierwszej połowie Lech Poznań wypracował przewagę, ale gracze Stjarnan FC skutecznie grali w defensywie. Najwięcej sytuacji do zdobycia bramki miał Pawłowski, jednak między słupkami dobrze spisywał się Jonsson.
Koszmar „Kolejorza” zaczął się po przerwie. W 48. minucie fatalne nieporozumienie Kamińskiego i Buricia wykorzystał Toft, który przejął piłkę i z bliska posłał ją do siatki. Drużyna trenera Mariusza Rumaka chciała szybko doprowadzić do remisu, ale bramkarz gospodarzy notował kolejne pewne interwencje. Nie miał problemów ze strzałami Ubiparipa i Lovrencsicsa.
W końcówce Lech mógł wyrównać po strzale Keity, ale piłka o centymetry minęła bramkę. Chwilę później w zamieszaniu w polu karnym po główce Ubiparipa obrońcy wybili piłkę z linii bramkowej.
Lech przegrał ostatecznie 0:1 i w rewanżu będzie musiał odrabiać straty. Mecz w Poznaniu 7 sierpnia.
Wprost.pl