NBA: Powrót Blake’a Griffina nie pomógł Clippersom

NBA: Powrót Blake’a Griffina nie pomógł Clippersom

Dodano:   /  Zmieniono: 
Blake Griffin (fot. Javier Rojas / Newspix.pl )Źródło:Newspix.pl
W niedzielę, jeszcze przed północą polskiego czasu, zakończyły się dwa spotkania: Chicago Bulls – Oklahoma City Thunder i Houston Rockets – LA Clippers. Najwięcej emocji dostarczyło jednak spotkanie w Nowym Orleanie, gdzie pojechali będący ostatnio w dobrej formie Denver Nuggets.
Już o 18 rozpoczęło się spotkanie czwartych na Wschodzie Chicago Bulls z Oklahoma City Thunder. Bulls przegrali 4 z ostatnich 5 spotkań i chcieli przełamać złą passę w starciu z Oklahomą, która cały czas walczy z Pelicans i Suns o ósmą pozycję na Zachodzie. Po remisie w pierwszej połowie do roboty po przerwie wzięli się gospodarze, odskoczyli Bykom na 9 punktów i wygrali spotkanie 109-100. Gracze Oklahomy zdominowali pomalowane i wygrali walkę na tablicach 52-33. Kolejne dobre spotkanie po przenosinach z Utah zanotował Enes Kanter, który rzucił 18 punktów i zebrał 18 piłek. Liderem OKC, co ostatnio nie może dziwić, był Russell Westbrook, autor 36 punktów i 11 zbiórek. Po raz kolejny z dobrej strony pokazał się Nikola Mirotić, który dla Byków rzucił 27 oczek.

Niezwykle zacięte spotkanie odbyło się w Staples Center, gdzie LA Clippers podejmowali Houston Rockets. Najważniejszym faktem związanym z tym meczem był powrót po 15-meczowej absencji Blake’a Griffina. Powrót może zaliczyć do udanych, ponieważ Griffin był bliski triple-double (11 pkt., 11 zb., 8 as.). Po wygranej pierwszej połowie i kontrolowaniu meczu w trzeciej kwarcie, w ostatniej części meczu gracze Houston dali dojść Clippersom na zaledwie 2 punkty. Szansę na doprowadzenie do dogrywki miał Chris Paul, jednak tego dnia był wyjątkowo nieskuteczny (23 pkt., 7-21) i spudłował najważniejszy rzut. James Harden swoimi 34 punktami poprowadził Houston.

Źle się dzieje w Kanadzie. Raptors wygrali zaledwie 2 z 12 ostatnio rozegranych spotkań, włącznie z wczorajszą porażką z Portland Trail Blazers 113-97. Portland wygrało wszystkie kwarty, a Toronto prowadziło w tym meczu tylko raz, po pierwszej akcji meczu. Jak zwykle nie zawiódł duet liderów Blazers, Damian Lillard-LaMarcus Aldridge, którzy wspólnie rzucili 47 punktów. W rolę rozgrywającego wczuł się tego dnia Nicolas Batum, który do 10 punktów dołożył 12 asyst.

Ofensywa Cleveland Cavaliers nie dała żadnych szans Orlando Magic i dała Kawalerii pewną wygraną 123-108. Cavaliers dzięki dobrej formie, którą ostatnio prezentują, wskoczyli na drugie miejsce na Wschodzie. Po raz kolejny bez Kevina Love musieli sobie radzić gracze z Cleveland, jednak bardzo dobrze przejęli jego obowiązki inni gracze. Kyrie Irving rzucił 33 punkty przy 80 proc. skuteczności. Wspierali go J.R. Smith (25 pkt.) i LeBron James (21 pkt., 13 as., 8 zb.). W ekipie Magic na pochwałę zasługują  Nikola Vucevic (22 pkt., 15 zb.), Victor Oladipo (25 pkt.) i Tobias Harris (24 pkt.).

Już przed meczem można było obstawiać wynik starcia San Antonio Spurs z Minnesota Timberwolves. W tym meczu nie wystąpili Ricky Rubio, Nikola Pekovic i Kevin Garnett. Spurs grający w najmocniejszym składzie nie dali szans Minnesocie i wygrali pewnie 123-97. Obie drużyny zagrały bardzo zespołowo, czego efektem było w sumie aż 14 zawodników z dwucyfrową liczbą punktów po obu stronach. Warto też odnotować aż 38 asyst Spurs, co świadczy o tym, że wracają oni do mistrzowskiej formy sprzed roku.

Bez Paula Millsapa i Jeffa Teague’a pojechali do Los Angeles Hawks, jednak grając bez dwójki liderów zdołali wygrać z Lakersami 91-86. Największa w tym była zasługa Denisa Schroedera, który zastępując Teague’a rzucił 24 punkty i 10 razy asystował. 21 punktów do wyniku dołożył środkowy Atlanty Al. Horford.

Świadkami niezwykle emocjonującego meczu byli kibice zgromadzeni w Smoothie Kings Center, gdzie New Orleans Pelicans gościli Denver Nuggets. Aż dwóch dogrywek potrzebowali gracze obu drużyn, aby rozstrzygnąć to spotkanie. Zawodnicy Denver dużo lepiej znieśli trudy tego meczu i wygrali 118-111, pozwalając na tylko jedno trafienie w drugiej dogrywce gospodarzom. Liderem punktowym Denver był rezerwowy Will Barton, który rzucił 25 punktów, a Kenneth Faried dołożył 20 punktów, zebrał 10 piłek i nawet świetny występ Anthony’ego Davisa (36 pkt., 14 zb., 9 bl., 7 as.) nie pomógł Pelikanom.

Phoenix Suns spełnili swój obowiązek i wygrali z New York Knicks 102-89. Mecze z Nowojorczykami należą w tym sezonie do takich, które po prostu trzeba wygrać i to Słońcom się udało. Z dobrej strony pokazali się Eric Bledsoe (21 pkt.,11 as.), Brandan Wright (18 pkt. 11 zb.) i bracia Morrisowie, którzy uzbierali 34 punkty.

pg/wprost.pl