– Wróciłam do nart właśnie po to, żeby mi się pomogły z tamtymi trudnymi czasami uporać. I pomagają. Bardzo. A że czasem przeholuję? No cóż. Nie mam za dużego talentu – mówiła Kowalczyk. Przyznała, że zawsze zmuszała się do przekraczania granic swojej wytrzymałości i tym razem przesadziła.
Biegaczka odniosła się też do swoich wcześniejszych słów dotyczących zakończenia kariery sportowej. – Ja się ciągle trochę miotam, czy biegać czy nie, szarpać zdrowie czy nie. Ale jednak do tej pracy przychodzę, bo nie biegam tylko dla siebie, chcę podtrzymać to zainteresowanie telewizyjne i sponsorskie, które zapewnia dzisiejszym młodym biegaczom z Polski zupełnie inny start, niż miało moje pokolenie – powiedziała. Dodała też, że w tej chwili nie ma innych planów na życie.
Kowalczyk mówiła także o swoich planach na najbliższe dni. W sobotę pobiegnie w sprincie klasycznym w Otepaeae, a jeśli zdrowie jej na to pozwoli, weźmie również udział w biegu drużynowym. Natomiast w następny weekend wraz z drużyną uda się do Rybińska. Najprawdopodobniej będą to jej ostatnie starty przed mistrzostwami świata w Falun.
zh, sport.pl