Do incydentu doszło w klubie "Pulse", który jest szczególnie popularny wśród homoseksualistów. Około godziny 2 w nocy jedna z osób, które bawiły się tej nocy w lokalu, otworzyła ogień i zaczęła strzelać w kierunku pozostałych imprezowiczów. W ten sposób napastnik miał śmiertelnie zranić ponad 20 osób. Nie wiadomo, czy było więcej atakujących. W związku z tymi wydarzeniami na profilu "Pulse" umieszczono wezwanie do jak najszybszego opuszczenia klubu. Na nagraniach wideo, które pojawiają się w mediach społecznościowych, widać jak rannym osobom udzielana jest pomoc przed lokalem.
Napastnik mógł wziąć zakładników
Według medialnych doniesień jeden z napastników wziął zakładników i nadal przebywa budynku. Mężczyzna miał grozić, że posiada przy sobie materiały wybuchowe. Policja z Orlando zaapelowała do mieszkańców, aby trzymali się jak najdalej od klubu "Pulse", ponieważ nadal trwa akcja funkcjonariuszy.
Jeden ze świadków zdarzenia twierdzi, że z klubu wyciągnięto kilkanaście osób, które zmarły w wyniku odniesionych obrażeń. – To miała być noc zabawy i radości, a skończyło się ogromną tragedią. Jeszcze chwila i wszyscy byśmy zginęli. Dziękuję Bogu, że udało mi się uciec – relacjonował. Z opowieści mężczyzny wynika, że w klubie bawiło się tej nocy około 100 osób. – Tańczyłem, gdy nagle usłyszałem strzały. To było straszne, wybuchła panika, wszyscy rzucili się do ucieczki. Nie wiem ilu ich było (napastników - red.), ale to było przerażające doświadczenie – tłumaczył.