W czwartek niemieccy śledczy poinformowali, że zatrzymany dzień wcześniej Tunezyjczyk nie kontaktował się z Amrim bezpośrednio przed tym, jak wjechał on ciężarówką w bożonarodzeniowy jarmark w Berlinie. Rzecznik prokuratury w telefonie Frauke Koehler przekazała, że śledczy podejrzewali wcześniej, że Amri mógł przed atakiem kontaktować się z 40-latkiem, wysyłając mu wiadomość oraz zdjęcie.
Po przeprowadzeniu dalszych czynności prokuratura uznała jednak, że wstępna hipoteza okazała się nieprawdziwa. – Mężczyzna, który został tymczasowo aresztowany, nie jest osobą, z którą mógł kontaktować się z Anisem Amrim – poinformowała Frauke Koehler. Jak wyjasniła, wobec braku dowodów na udział 40-latka w zamachu, został on zwolniony z aresztu.
Nowe ustalenia
Podczas konferencji śledczy przekazali także kolejne ustalenia dotyczące podejrzanego o przeprowadzenie zamachu Anisa Amriego. Koehler poinformowała, że Tunezyjczyk, który został zastrzelony we Włoszech 23 grudnia, dostał się do Mediolanu najprawdopodobniej podróżując przez Holandię i Francję. Tam w piątek przed świętami został zastrzelony około godz. 3 nad ranem w Mediolanie.
Według relacji ANSA, policjanci patrolowali ulice miasta i podeszli do mężczyzny, którego napotkali po drodze. Gdy poprosili go o pokazanie dokumentu tożsamości, by dokonać rutynowej kontroli, ten wyciągnął broń. Podczas strzelaniny 24-latek zginął, a jeden z policjantów został postrzelony. Rzecznik prokuratury przekazała, że broń, której używał we Włoszech Amri, była tego samego kalibru, jak ta, z której zastrzelił polskiego kierowcę w jego ciężarówce. Specjaliści przeprowadzą dalsze testy balistyczne, by ustalić, czy była to ta sama broń.
Franke Koehler mówiła także o wstępnych wynikach sekcji zwłok polskiego kierowcy Łukasza Urbana. Jak przekazała, Polak zmarł w czasie zbliżonym do momentu, w którym miał miejsce atak. Rzecznik potwierdziła również wczorajsze doniesienia medialne o tym, że ciężarówka wyhamowała, ponieważ włączył się specjalny mechanizm. Jak zaznaczyła, zapobiegło to większemu rozlewowi krwi.
Przeszłość Amriego
Przybyły w 2011 roku do Włoch Anis odsiedział w tamtejszym więzieniu 4 lata. Jako że tunezyjskie władze nie chciały przyjąć swojego rodaka, otrzymał on jedynie polecenie opuszczenia Włoch po odbyciu kary. W 2015 roku pojawił się w Niemczech, gdzie według raportów urzędników "wykazywał dużą mobilność", przemieszczając się między poszczególnymi landami. Podjęta przez władze próba deportacji Tunezyjczyka nie powiodła się ze względu na brak dokumentów potwierdzających jego tożsamość.