Kwestia braku bomb w arsenale sił Stanów Zjednoczonych Ameryki pojawiła się znów w mediach, gdy wspomniał o tym podczas przesłuchania w Kongresie admirał Harry Haris, szef Dowództwa Pacyficznego Sił Zbrojnych USA. Przyznał on, że z podlegających kierowanemu przez niego Dowództwu magazynów, bomby kierowane sygnałem GPS Small Diamtere Bombs są przekazywane wojskowym stacjonującym na Bliskim Wschodzie oraz w Afganistanie i Afganistanie.
– To nie jest jakaś nadzwyczajna broń. To przeciętne uzbrojenie – stwierdził admirał Harris. Jak dodał, ważnym jest przeciwstawianie się Korei Północnej, co robią wojska w regionie Pacyfiku, jednak równie ważne są operacje na Bliskim Wschodzie. – One prowadzą walkę i potrzebują tych bomb, więc my je przekazujemy. Bomby są wykorzystywane i to dobrze – dodał.
Small Diameter Bombs
Small Diameter Bombs, czyli lotnicze bomby szybujące produkowane przez Boinga oraz koncern Raytheon (nowsze wersje – red.) należą do kategorii bomb precyzyjnych. Ich mała waga pozwala na bycie przenoszonymi w znacznych ilościach przez jeden samolot. Bomby są zdolne przebijać 1,8 metra zbrojonego betonu.
Siłom amerykańskim prowadzącym działania wojenne w Afryce, Afganistanie i na Bliskim Wschodzie brakuje także bomb AIM-9X, AIM-120D oraz rakiet typu powierz-powietrze.
Zakup 45 tysięcy bomb
W lutym 2016 roku ówczesny sekretarz obrony Ash Carter poinformował, że Departament Obrony wyda 1,8 miliarda dolarów na zakup 45 tysięcy nowych bomb. Jak wynika z faktu, iż bomby przekazywać muszą siłom na Bliskim Wschodzie żołnierze stacjonujący w innych częściach świata, wciąż ich nie dostarczono
Czytaj też:
Amerykanie bombardują islamistów, ale zaczyna brakować bomb