Wybory lokalne odbyły się w Szkocji, Walii oraz części hrabstw na terenie Anglii. Bezapelacyjne zwycięstwo odniosła Partia Konserwatywna, która zdobyła ponad 560 nowych miejsc w radach, co dało im kontrolę nad 28 spośród 88 rad. Partia Pracy, która od kilku lat pozostaje w kryzysie, straciła kontrolę nad 7 radami oraz 380 mandatów, choć udało im się przejąć kontrolę nad dwoma dużymi ośrodkami – Liverpoolem oraz Doncaster.
Dwie mniejsze, ale wciąż liczące się na brytyjskiej scenie politycznie partie, Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP - red.) oraz Liberalni Demokraci stracili część mandatów. W przypadku UKIP było to 145, a Liberalnych Demokratów – 41 miejsc w radach. Ciekawie rozegrał się pojedynek w hrabstwie Northumberland, gdzie o zwycięstwie zdecydował łut szczęścia. Torysi oraz Liberalni Demokraci zdobyli dokładnie taką samą ilość głosów i z tego powodu niezbędne było ciągnięcie słomek.
Huraoptymizm po wyborach tonowała premier Theresa May, która ostrzegała, że liczyć będą się jedynie głosy w trakcie rozpisanych na 8 czerwca wyborach parlamentarnych. Kadencja parlamentu została skrócona o ponad 3 lata, ponieważ, jak utrzymywała szefowa rządu, w parlamencie nie można było znaleźć stabilnej większości popierającej kierunek negocjacji w sprawie Brexit. – Te negocjacje są teraz głównym priorytetem. Jeśli nie przeprowadzimy ich dobrze, sytuacja ekonomiczna obywateli będzie zagrożona, a nadzieje dla sowich rodzin, które widzieliście głosując w referendum, nie zostaną zrealizowane – mówiła May.
Czytaj też:
Theresa May oskarża unijnych polityków o próby wpływania na wynik wyborów