Marine Le Pen, która w niedzielnym głosowaniu przegrała z Emmanuelem Macronem, nie zamierza poddawać się w walce o poparcie Francuzów. Już dzień po porażce przedstawiała swoje plany na przyszłość i zapowiadała „głęboką reformę” Frontu Narodowego. Francuska polityk chce uczynić ze swojego ugrupowania liczącą się siłę polityczną. Do tej pory Front Narodowy uznawany był za niszową partię dla osób o skrajnych poglądach, jednak świetny wynik jej reprezentantki w pierwszej turze wyborów prezydenckich rozbudził ambicje. Le Pen zamierza walczyć o jak najliczniejszą reprezentację w parlamencie w czerwcowych wyborach do Zgromadzenia Narodowego.
Zastępujący liderkę Frontu w czasie wyborów Steeve Briois w wywiadzie dla AP zapowiedział już zmianę nazwy partii i otwarcie się dawnego Frontu Narodowego na nowe osoby, „stworzenie go od nowa”. Odświeżenie nazwy ugrupowania proponowano jeszcze w trakcie wyborów prezydenckich, jednak decyzję w tej materii władze partii postanowiły odwlec do czasu zakończenia walki o fotel prezydenta. Francuscy politolodzy przyznają, że zerwanie z rasistowskimi łatkami i otwarcie się Frontu na nowe koalicje może dać temu ugrupowaniu upragniony sukces wyborczy. Ostrzegają też, że niepowodzenie prezydentury Macrona prawie na pewno da Le Pen wygraną przy kolejnej okazji.