Brytyjska Narodowa Rada Szefów Policji oficjalnie potępiła przecieki o stanie śledztwa w sprawie ataku terrorystycznego w Manchesterze. Już kilkanaście godzin po zamachu, Amerykanie informowali media m.in. o szczególach przebiegu zamachu. Ujawniono również tożsamość zamachowca-samobójcy, mimo tego, że wcześniej premier Theresa May zaznaczyła, że nie zostanie ona ujawniona do czasu zakończenia śledztwa.
Zdaniem brytyjskich śledczych działania Amerykanów utrudniają ich pracę i uniemożliwają pełne wyjaśnienie sprawy. Mimo krytyki ze strony Wielkiej Brytanii, w amerykańskich mediach pojawiły się wkrótce kolejne informacje w tym m.in. wyniki procesu indetyfikacji ciała sprawcy, ocena materiału wybuchowego, pozostałości bomby czy schemat rozłożenia ciał w pobliżu wejścia do hali Manchester Arena. W odpowiedzi na te rewelacje, brytyjscy śledczy podkreślili, że nie będą więcej informować swoich amerykańskich odpowiedników o postępach w śledztwie, ponieważ istnieje podejrzenie, że mózg całej operacji nadal pozostaje na wolności.
Sekretarz stanu w amerykańskiej administracji powiedział podczas wizyty w Wielkiej Brytanii, że amerykański rząd ponosi pełną odpowiedzialność za przecieki w śledztwie. – Jest nam nardzo przykro, że tak się stało. Przecieki w śledztwie zostały stanowczo potępione przez prezydenta Donalda Trumpa. Zapewniam, że taka sytuacja nigdy więcej nie będzie miała miejsca. Chcę również powiedzieć, że nasze stosunki z Wielką Brytanią są dobre i mam nadzieję, że pozostaniemy sojusznikami – tłumaczył Tillerson po spotkaniu z Borisem Johnsonem. Przedstawiciel administracji Donalda Trumpa podkreślił, że „wspólnym celem Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych jest walka z terroryzmem oraz ekstremistami”.
Z kolei Boris Johnson okreslil wizytę Tillersona mianem instynktownego aktu solidarności między USA i Wielką Brytanią. Szef brytyjskiego MSZ zapewnił, że oba kraje będą robić wszystko, aby na świecie