Na placu San Carlo mogło przebywać nawet do 30 tys. osób, które oglądały tego dnia wspólnie finałowy mecz Ligi Mistrzów między Juventusem Turyn a Realem Madryt. W pewnym momencie, gdy w meczu trzecią bramkę zdobywała drużyna ze stolicy Hiszpanii, wśród kibiców wybuchła panika. Według niektórych mediów przyczyną był fałszywy alarm lub wybuch petardy, aczkolwiek najwięcej doniesień mówi o zawaleniu się części metalowej konstrukcji – huk sprawił, że ludzie pomyśleli o wybuchu i zaczęli krzyczeć o bombie.
Wtedy ludzie zaczęli uciekać i wzajemnie się tratować. Na nagraniach i zdjęciach z zajścia można zobaczyć poprzewracane barierki, zakrwawionych ludzi, porozrzucane butelki i buty.
Chaos, jaki powstał w strefie kibica, sprawił, że bilans rannych szybko rósł: pierwsze doniesienia mówiły o około 50 poszkodowanych osobach, później - o 200, a później włoskie media przekazały, że było ich co najmniej 400. W niedzielę nad ranem turyńska policja poinformowała, że liczba rannych wzrosła do około 600. 2 osoby są w poważnym stanie, jedna z nich to małe dziecko.
Przed południem włoskie media przekazały, powołując się na ustalenia policji i służb medycznych, że rannych zostało nawet 1400 osób, a nie 600, jak podawano wcześniej.
Polskie ministerstwo spraw zagranicznych przekazało wyrazy współczucia bliskim i rodzinom poszkodowanych w Turynie. MSZ poinformowało na Twitterze, że sprawdza, czy wśród poszkodowanych są Polacy. Udostępniono też numer, pod którym można skontaktować się ze służbami konsularnymi: +39 335 568 5786.
Tej samej nocy w Londynie doszło do zamachu terrorystycznego: