Były kanclerz Niemiec Helmut Kohl zmarł w piątek rano 16 czerwca w swoim domu w Ludwigshafen w Nadrenii-Palatynacie w wieku 87 lat. Kilka dni po jego śmierci przed rodzinnym domem pojawił się syn Kohla Walter wraz z dwójką dziećmi. Nie wpuszczono go, a policja przypomniała, że obowiązuje go zakaz wstępu na teren posiadłości.
Po tym nastąpiła fala wzajemnych oskarżeń. W oświadczeniu dla DPA syn zmarłego polityka tłumaczył, że jego dzieci nie mogły się pożegnać z dziadkiem, a adwokat żony Kohla odbijał piłeczkę wskazując, że nie przyniosły rezultatu jego próby uzgodnienia formy pożegnania i pogrzebu z rodziną.
Co z pogrzebem?
Wciąż nie wiadomo, jak ostatecznie będą wyglądały uroczystości pogrzebowe zaplanowane na 1 lipca. Media i komentatorzy krytycznie oceniają brak ceremonii państwowej i żałobnej ku czci Kohla. „Jeśli Kohl rzeczywiście wyraził życzenie, by nie dopuścić do przemówienia urzędującego prezydenta Niemiec z powodu starych zadrażnień, to jest to żenujące” – komentuje „Mannheimer Morgen”.
„Straubinger Tagblatt/ Landshuter Zeitung” skupia się na sporze miedzy żoną i synem zmarłego. "Ta rodzinna kłótnia w świetle fleszy nad grobem wielkiego męża stanu jest żałosna" – ocenia gazeta. Zdaniem dziennikarzy wdowa chce mieć wyłączną kontrolę nad upamiętnieniem i polityczno-historycznym dziedzictwem Kohla. "Pod względem ludzkim jest to zrozumiałe. Jej sprzeciw wobec państwowej uroczystości ku jego czci szkodzi jednak pamięci kanclerza. I to jest żałosne" - oceniają dziennikarze. Także zdaniem "Der neue Tag" rola wdowy po Kohlu jest ”podejrzana i nieprzejrzysta„.