Na przekór apelom organizacji charytatywnych, rząd Francji odmówił utworzenia w Calais ośrodka dla uchodźców. Po długich miesiącach zmagań, dopiero w październiku ubiegłego roku tamtejszym władzom udało się zlikwidować nielegalną „dżunglę”, gigantyczny obóz imigrantów, położony nad Kanałem La Manche. W różnych okresach mieszkało tam nawet 7 tys. osób, które chciały przedostać się na Wyspy Brytyjskie.
– Nie chcemy tworzyć punktu zbornego, gdzie liczba ludzi z czasem znów wzrośnie do 7 tys. To byłoby nie do zaakceptowania - dla migrantów, dla mieszkańców Calais i dla życia gospodarczego – wyjaśniał dziennikarzom minister spraw wewnętrznych Gerard Collomb. – Gdy się na to pozwalało, zaczynało się z paroma setkami ludzi, a kończyło na kilku tysiącach osób, nad którymi nie dało się zapanować – wyjaśniał.
Czytaj też:
Kierowca ciężarówki próbował przejechać imigrantów w Calais. Prokuratorzy domagają się kary
Wiosną tego roku do Calais zaczęły napływać nowe grupy migrantów, chcących przedostać się do Wielkiej Brytanii. Według francuskich wolontariuszy, to głównie uciekinierzy z Sudanu i Erytrei. Szacuje się, że obecnie na ulicach Calais koczuje ponad 500 osób. Zdarza się, że uchodźcy blokują drogi i próbują wtargnąć do wnętrza jadących na Wyspy samochodów. Z powodu takich działań we wtorek 20 czerwca na drodze w Calais w wypadku zginął kierowca z Polski.
Czytaj też:
Polski kierowca zginął w wypadku w pobliżu Calais. Prokuratura potwierdza